środa, 18 marca 2015

Five Nights at Freddy's- teoria.

 Zgaduje, że prawie każda osoba w przedziale wiekowym 12-19 zna grę wyżej wymienioną. Czemu zrobiła tak wielką furrore? Z początku- kiepski horror (co w tym może być do cholery trudnego?) Wcielamy się w rolę Mike'a Schmidta- mężczyzny, który był ochroniarzem w pizzeri o "wyjątkowo oryginalnej" nazwie: Freddy Fazzbear's Pizza. Nic trudnego siedzimy na czterech literach od 12 AM do 6 AM (24 do 6 rano dla ścisłości) i oglądamy małe ekraniki czy przypadkiem ktoś nie wkrada się do środka? Banał. No właśnie... nie do końca. W 1985 albo '86 nie pamiętam dobrze w Stanach Zjednoczonych powstała pizzeria, której nazwę już znacie. Nic nadzwyczajnego na pierwszy rzut oka jak wszystkie inne. Nie przynosiła jednak zbyt dużych zysków, więc właściciel zdecydował się wymyślić coś niezwykłego, co przyciągałoby klientów akurat do jego lokalu. Na jego własne życzenie zostało wykonanych siedem animatroników. Uroczy, duży misiu nazwany imieniem właściciel, który miał być tak jakby "liderem" całej szósteczki, oprócz tego króliczek o imieniu Bonnie, przyjazny kurczaczek o imieniu Chica, pirat-lis Foxy, słonik Elephan czy jakoś tak, Tigor i nie do końca potwierdzone info zwierzę Mangle, którego gatunku jasno nie mogę określić :P Z początku, faktycznie wzrosła liczba małych klientów, którzy pragnęli zostać obsłużeni i obejrzeć śpiewające, urocze animatroniki. Niestety wraz z nadejściem 1987 roku, dużo się zmieniło. Pod koniec ów wspomnianego roku, krąży wiele teorii co się stało i jak to przebiegało. Ja trzymam się jednak tej. Dziewczynka wraz ze swoją matką, niezbyt interesującą się swoim dzieckiem przyszły do pizzeri, w której akurat odbywało się coś w stylu mini-koncertu gdzie gwiazdami były animatroniki. Dziewczynka podeszła bliżej sceny. Najbardziej spodobał jej się tajemniczy, lis-pirat Foxy. Ochroniarz ostrzegł ją, że Foxy bywa agresywny i może być lekko niebezpieczny, jednak ani ona ani jej matka nic sobie z tego nie zrobiły. Dziewczynka drażniła robota, który w końcu pod presją skoczył na nią i odgryzł jej płat czołowy. Podczas tego wydarzenia bardzo ucierpiał i prawdopodobnie został uszkodzony na tyle że przestał działać, bo wiemy że potem był w naprawie. Dziewczynka przeżyła wypadek jednak żyła lub  bez płątu czołowego. Wtedy restauracja straciła tak dobrą reputację. Następną rzeczą, która doprowadziła interes do zguby było porwanie i prawdopodobnie zamordowanie piątki dzieci. Nie wiemy kto był sprawcą jednak w grze na jednym z wycinków z gazet jest napisane że sprawca został złapany i stanie przed sądem, jednak ciał dzieci nigdy nie znaleziono, więc z miejsca uznali je za martwe. Wiele osób podejrzewa, że mordercą jest tajemniczy mężczyzna, który wtedy był ochroniarzem nocnym w restauracji, z którym przez kilka nocy rozmawiamy przez telefon, nazywany już przez internety Phone Guy'em. Kolejna teoria jest taka, że to ty jesteś mordercą, a cała gra jest tylko twoim koszmarem, który nawiedza cię podczas twojego pobytu w więzieniu. Ja jednak trzymam się pierwszej wersji. Co do tego co stało się z dziećmi na prawdę, bo wielu z was na pewno to interesuje jest również wiele teorii.Jedni mówią, że zostały zamordowane a ich dusze błąkają się po pizzeri i wyrządzają tam dziwne rzeczy, a jednak najpopularniejszą teorią, która ja popieram jest że dusze zostały zamknięte w ciałach animatroników i nawet pasowałaby liczba. 1- Freddy, 2- Chica, 3.-Bonnie, 4- Foxy i jedynie nikt nie wie co stało sie z piątym. Dużo osób mówi że jest baloon boyem i ja również tak sądze. Było najsilniejsze więc nie dało się wpakować w kostium lecz pozostało lekko obłąkaną po latach wersją siebie. Za potwierdzenie tej teorii możemy uznać moment piosenki czołowej FNAF, cytując:"We're poor little souls,who have lost all control and we're forced here to take that role." (tłum. Jesteśmy biednymi, małymi duszami, które całkowicie utraciły kontrole i jesteśmy zmuszane, aby odgrywać tą role.) Po tym porwaniu minęło kilka lat, o Bite od '87 bo tak nazywano moment, w którym to Foxy odgryzł dziewczynce płat czołowy, po czym został wyłączony z użytkowania co możemy zobaczyć w pierwszej części gry, gdzie jest on ukryty za kotarą w Pirate Cove a na tabliczce jest napisane "Sorry, out of order" (tłum. Przepraszamy, nieczynne.) Pizzeria działała dalej, co prawda nie miała już tak dobrej opinii, ale dawała radę. W 1993 roku Mike Schmidt objął funkcje ochroniarza w restauracji i wtedy właśnie dzieją się wydarzenia z gry. Jak wiemy w końcu tylko Mike przeżył z osób pracujących w feralnej pizzeri. Historia dziwnej pizzeri, kończy się po ostatniej nocy we FNAF 3 gdzie dostajemy informacje że pizzeria spłonęła. Wiem, że wiele faktów pominęłąm i o kilku rzecach nie napisałam ale jeśli będziecie chcieli będe mogła pisać o FNAF, o poszczególnych chistoriach, obalać mity i dociekać do prawdy. Na dziś to wszystko i na koniec jeszcze piosenki, bardzo związane z tematyką posta pochodzące właśnie z wyżej wspomnianej gry.

Just Gold- osobiście moja ulubiona piosenka związana z tematyką FNAF.

Oraz główna piosenka, promująca całą gre Five Nights at Freddy's.

poniedziałek, 9 marca 2015

On...

On powiedział, że mnie kocha...
Uwierzyłam mu.
Poszedł na wojnę...
Chciał walczyć za ojczyznę...
Przyjechali żołnierze.
Zauważyłam go.
Wyglądał jakoś...
Inaczej.
Miał bardzo bladą twarz.
Ja mam prawo jazdy.
Pojechaliśmy moim samochodem do domu.
Był jakiś...
Inny.
Zadzwonił telefon.
To jego rodzice.
Jego matka powiedziała:
"ON nie żyje"...
O kogo jej chodziło?
Nadszedł dzień czyjegoś pogrzebu.
W trumnie... Kto był...?
On...
Już nie stał...
Obok mnie...
Lecz z kim...
Z kim spałam...
Z kim rozmawiałam 5 dni...
Z kim wróciłam do domu...?
Płakałam...
Wróciłam....
Jestem w domu.
On siedzi...
Na kanapie.
Podszedł do mnie...
Spojrzał...
Dotknął mnie.
Ciemność...
Mijał czas.
Widzę, ale ona chyba nie...
Moja siostra.
Krzyczę...
Mówię...
Patrzę w lustro...
Ona stoi...
Nad zakrwawionym ciałem.
To ja...?
Szpital...
"Samobójstwo"
Słyszę.
Ale jak...?
On też tam był...
Cieszył się.
Ciało schowano...
Grób jego...
Teraz też mój.
Staram się...
Wstaję...
Nie udaje się.
Ktoś mnie wzywa...
Jest rok 2013...
Był 1940...
Pojawiam się...
On też tam jest.
Dotknął dziecko...
Zmarło.
"Teraz ty też...
Będziesz...
Na zawsze...
Moja."
Powiedział ON


Nie ma zdjęcia sorki. Mam nadzieję, że się podobało. To jakby wiersz, ale nie rymowany :)
Nwm czy ogarneliście sens. Ostatnio zaczęłam być bardziej strachliwa, więc przerażają mnie niektóre straszne zdj. :(  

niedziela, 8 marca 2015

Rocznica JulaAgaGabaAdy

Dzisiaj ta piękna, pierwsza rocznica JulaAgaGabaAdy. Nie mam praktycznie nic więcej o dzisiejszym dniu do powiedzenia, ale byłam z Adą i Gabrysią nad no name'm widziałyśmy bardzo niepokojącą kobietę. Pomimo, że hałasowałyśmy i głośno się śmiałyśmy ona nic nie robiła. Siedziała nieruchomo. Była ubrano na czarno i miała ciemne włosy. Siedziała chyba nieruchomo. Uciekłyśmy w inne miejsce, gdzie byłoby widać jak ktoś z tamtego miejsca odchodzi i przychodzi itd. Patrzyłam się czasem na miejsce, do którego zmierzałyśmy najpierw. Kobiety nie było kolejna zagadadka? Może następnym razem ona też tam będzie? ;)   Przekonacie się sami :)

wtorek, 3 marca 2015

Paranormalne Kroniki JulaAgaGabaAdy...

Kochani! 8 marca już niedługo.... Co to oznacza? Rocznica JulaAgaGabaAdy <3  
W tym poście będą głównie podziękowania i w ogóle, więc nie musicie tego czytać...
First.... Chcę podziękować wam, którzy czytają bloga :)  bez was to nie było by w końcu tyle Paranormalnych Kronik :)
Second.... Chcę podziękować Julii, Gabrysi i Adzie. Jesteście wspaniałe. Gdyby nie wy to wszystko było by takie nudne i to wszystko, co nawet czasem kończyło się jak z tym dresem na Słonecznej, to... nawet pobudziło moje chęci, żeby jeszcze bardziej odkrywać tą tajemnicę... :)
Third.... Chcę podziękować Oliwii i Zuzii. Oliwia była z nami raz na Słonecznej.... ----->Oliwia była raz z nami na Słonecznej.... i pomagała nam też w sprawie tego dziwnego domu. Tak jak Zuzia.
Fourth.... Praktycznie wszystkim. którzy zasłużyli xD. Nie wiem komu mogę dokładniej dziękować, ale teraz chyba czas na pewnie jedne z najważniejszych momentów JulaAgaGabaAdy :*



Pierwsza wyprawa nad No Name: motyl, który doprowadził dziewczyny... Wysepka JulaAgaGabaAdy....Pierwszy raz nad no name :)
Wejście na posesję Słonecznej 14, wtedy się przytuliłyśmy i obiecałyśmy sobie parę  rzeczy. Wypiłyśmy fantę z jednej butelki.... i to było takie piękne :) dokładnie pamiętam ten dzień :*  Paranormalne Kroniki #3
Ja, Julia i Gabrysia chodziłyśmy do sąsiadów domu na Słonecznej i dowiedziałyśmy się , że dom kosztuje ponad 1.300 000$. Udawałyśmy wtedy siostry. <3  Paranormalne Kroniki #2
Nad no name znalazłyśmy karteczkę z napisem 6 PM, ale niestety nie dotarłyśmy tam o tej godzinie :(  Piękne sentymenty :')
Było tak wiele sentymentalnych momentów, ale wybrałam kilka, które były wytypowane przeze mnie i Gabrysię.

Przepraszam jak się nie podobało. Ja płakałam jak to pisałam. Wzruszyłam się.... Pamiętajcie dziewczyny, że cokolwiek się stanie na zawsze będziemy JulaAgaGabaAdą :*  ~moderatorka bloga -Aga <3

poniedziałek, 2 marca 2015

Śmierć

Co widzisz przed oczami kiedy myślisz o tym słowie? Aniołów? Chmury? Boga? No właśnie. Rodzice wpajają dzieciom błędne przekonanie o tym zjawisku. Mówią że to ucieczka od problemów, że to lepszy świat. A to nie prawda. Religia chrześcijańska nakazuje nam jednak w to wierzyć. Po życiu, życie toczy się dalej. Same kłamstwa. Dalej... po prostu wszystko sie kończy zapominamy o świecie, bo umysł już nie działa. Do tej pory śmierć była dla mnie nawet luźnym tematem i mogłam o niej normalnie rozmawiać. Niestety coś się zmieniło, opowiem wam dlaczego.

Miałam 24 lata i chłopaka o imieniu Marek, Był dla mnie dosłownie wszystkim, Byłam zaślepiona i poza nim nie widziałam Bożego Świata. Wszyscy mówili o nas gołąbeczki, niektórych nawet nasza miłość obrzydzała. Średnio mnie to interesowało. Spędzałam z nim każdą wolną chwile. Jaką mogłam. Pewnego wieczora, w walentynki na kolacji, na która Marek mnie zabrał wyjął pierścionek, Oświadczył mi się. Byłam wniebowzięta. Oczywiście, że przyjęłam propozycje.

**************Minęło kilka miesięcy***********

Do naszego ślubu zostały dwa tygodnie. Marek pracował w bardzo rozwiniętej korporacji na wysokim stanowisku, ale obiecał że po slubie postara się o zmniejszenie mu liczby godzin i długi urlop, aby zabrać mnie w niezapomnianą podróż poślubną. Doceniałam jego wszelkie starania i nawet przyzwyczaiłam się, że wracał około 17, wychodził o 9. Całe weekendy, wieczory, święta spędzał tylko ze mną, Był dzień jak dzień, czekałam aż Marek wróci z pracy, rozwiązywałam krzyżówki i piłam kawę latte, moją ulubioną. Popatrzyłam za okno zaczęło powoli zachodzić słońce.Po chwili wróciłam do krzyżówek. Nie na długo ponieważ za kilka minut zadzwonił mój telefon. Podniosłam słuchawkę.
- Tak, słucham.
- Dzieńdobry nazywam się Aneta Szuwel, jestem pielęgniarką z miejscowego szpitala.
- O co chodzi? Zapytałam,
- Ponieważ dziś około godziny 16 na rondzie przy wjeździe do miasta zdażył sie przykry wypadek, pewien mężczyzna nazwiskiem Dobiecki imie Marek został potrącony przez samochód ciężarowy.. przybyliśmy najszybciej jak się dało, od razu kiedy zostaliśmy o tym zawiadomieni, ale z przykrością musze stwierdzić, że pan Dobiecki nie przeżył tego wypadku. Powiadomiliśmy już całą rodzinę i teraz zauważyliśmy pani numer postanowiliśmy również zadzwonić.
Nie mogłam mówić. Byłam załamana. Moje serce pękło na milion małych kawałków. Chciało mi się płakać. Rozłączyłam się bez wahania i rzuciłam telefon o ścianę, Skryłam twarz w dłoniach. Płakałam. Do końca dnia odebrałam jeszcze kilka telefonów min. od teściowej, która miała mi do przekazania tę samą przykrą wiadomość. To co nowego zostałam powiadomiona, że udało się złapać sprawce i jutro będzie on składał zeznania na policji. Chciałam tam pojechać. Zemścić się, On zniszczył moje życie teraz ja zrobię to samo jemu. Tylko zemsta się teraz dla mnie liczyła. Stałam się psychopatką. Pragnęłam jego śmierci. Tego samego wieczora, poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą, wzięłam nożyczki i scięłam swoje włosy. Następnie wzięłam żyletkę. Zaczęłam robić powoli linie. Bolało jak diabli i piekło, ale wsadziłam sobie szmatkę do buzi aby nie płakać. Chciałam jednak czuć ból. To uczucie było.. takie uzależniające. Po zrobieniu dokładnie 14 cięć, wzięłam ręke całą w ciepłej krwi pod gorącą wodę aby bolało jeszcze gorzej. Na początku chciałam płakać. Potem spodobało mi sie to okropne pieczenie. Zaczęłam się śmiać. Głośno, donośnie i tak psychopatycznie jak chyba jeszcze żaden morderca znany z horroru. Była 2 w nocy postanowiłam położyć się spać. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie jeszcze przed świtem. Spojrzałam na rany. Krew już zaschnęła przynajmniej w części ale rany wyglądały mocno świeżo. Poszłam do łązienki. Stanęłam przed lustrem. Zaczęłam malować grube, czarne kreski eyleinerem. Następnie pomalowałam usta czerwoną krwistą szminką. Założyłam czarny płaszcz, długie kozaki i wyszłam. Szłam na policję aby spotkać się z zabójcą mojego męża. Kiedy ten skończył składać zeznania dowiedziałam się od policjanta, że był pod wpływem alkoholu i bardzo żałuje tego co zrobił oraz mnie serdecznie przeprasza. Uśmiechnęłam się ironicznie.
-  Już w porządku.
Poszłam rozmawiać z mężczyzną. Zamknęłam się z nim w ciemnym pokoju
-Chciałbym strasznie cie przeprosić.
- Weź już się nie upokarzaj. Nic ci nie pomoże. Był zdziwiony a ja wzięłam nóż i zaczęłam rozcinać mu plecy. Wyjmowałam mu narządy, zaczynając od płuc wtedy zmarł, następnie serce. Wydłubałam mu oczy, wybiłam zęby. Jego narządy zaczęłam jeść. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Wtedy do pokoju weszła policjantka. Zobaczyła mnie jedzącą narządy, storturowanego mężczyzne i krew lecącą z moich ust. Próbowała mnie związać i zabrać ale przegryzłam jej rękę aż do krwi i kopnęłam ją w krocze. Kiedy zwijała się z bólu zaczynałam uciekać, ale ktoś musiał mocno uderzyć mnie w głowę, gdyż zemdlałam. Obudziłam się leżąc na łóżku w białym pokoju. Szybko zrozumiałam. Psychiatryk. Zostałam tak pokarana przez los i jeszcze mam gnić z jakimiś psycholami w tym szpitalu. Po prostu super. Zaczęłam walić w drzwi. Niech mi chociaż wytłumaczą za co, po co na ile. Brak odpowiedzi. Póki co wyjęłam z kieszeni, paczkę papierosów i wyjęłam jednego oraz żyletkę. Usiadłam na łóżku, zaczęłam palić a lewą ręką ciąć się. Kiedy zrobiłam pierwszą linię, ktoś otworzył z impetem drzwi, przez co ja przestraszona mocno się zacięłam i rana zrobiła się głębsza. ''Cholera". Pomyślałam i schowałam ranę pod płaszczem, który wciąż miałam na sobie. Do pokoju wszedł chyba jakiś strażnik czy ktoś.
-Dzieńdobry,
-Zależy dla kogo dobry. Dodałam opryskliwie i odwróciłam wzrok. -Ja straciłam męża i zabiłam jego morderce.
- To już chyba nie muszę pani tłumaczyć czemu pani tu jest. Zostanie tu pani trochę czasu..
-Ile dokładnie? Mów szczerze. Wiem, nie miałam za dużo kultury ale kogo to interesowało.
-W pani wypadku.. ładnych pare lat.
- No zajebiście. Wszystko mi się wali.
-Ja narazie musze panią opuścić bo mam wiele rzeczy do załatwienia i proszę mi oddać wszystkie używki. Dodał i wyjął mi z ust papierosa. Po czym oddalił się. Skoro miałam zostać tu lata, być samotna.. po co to wszystko. Wzięłam żyletkę i podcięłam sobie żyły. Po kilku minutach już nie żyłam. Od wtedy nienawidziłam słowa śmierć..