Co widzisz przed oczami kiedy myślisz o tym słowie? Aniołów? Chmury? Boga? No właśnie. Rodzice wpajają dzieciom błędne przekonanie o tym zjawisku. Mówią że to ucieczka od problemów, że to lepszy świat. A to nie prawda. Religia chrześcijańska nakazuje nam jednak w to wierzyć. Po życiu, życie toczy się dalej. Same kłamstwa. Dalej... po prostu wszystko sie kończy zapominamy o świecie, bo umysł już nie działa. Do tej pory śmierć była dla mnie nawet luźnym tematem i mogłam o niej normalnie rozmawiać. Niestety coś się zmieniło, opowiem wam dlaczego.
Miałam 24 lata i chłopaka o imieniu Marek, Był dla mnie dosłownie wszystkim, Byłam zaślepiona i poza nim nie widziałam Bożego Świata. Wszyscy mówili o nas gołąbeczki, niektórych nawet nasza miłość obrzydzała. Średnio mnie to interesowało. Spędzałam z nim każdą wolną chwile. Jaką mogłam. Pewnego wieczora, w walentynki na kolacji, na która Marek mnie zabrał wyjął pierścionek, Oświadczył mi się. Byłam wniebowzięta. Oczywiście, że przyjęłam propozycje.
**************Minęło kilka miesięcy***********
Do naszego ślubu zostały dwa tygodnie. Marek pracował w bardzo rozwiniętej korporacji na wysokim stanowisku, ale obiecał że po slubie postara się o zmniejszenie mu liczby godzin i długi urlop, aby zabrać mnie w niezapomnianą podróż poślubną. Doceniałam jego wszelkie starania i nawet przyzwyczaiłam się, że wracał około 17, wychodził o 9. Całe weekendy, wieczory, święta spędzał tylko ze mną, Był dzień jak dzień, czekałam aż Marek wróci z pracy, rozwiązywałam krzyżówki i piłam kawę latte, moją ulubioną. Popatrzyłam za okno zaczęło powoli zachodzić słońce.Po chwili wróciłam do krzyżówek. Nie na długo ponieważ za kilka minut zadzwonił mój telefon. Podniosłam słuchawkę.
- Tak, słucham.
- Dzieńdobry nazywam się Aneta Szuwel, jestem pielęgniarką z miejscowego szpitala.
- O co chodzi? Zapytałam,
- Ponieważ dziś około godziny 16 na rondzie przy wjeździe do miasta zdażył sie przykry wypadek, pewien mężczyzna nazwiskiem Dobiecki imie Marek został potrącony przez samochód ciężarowy.. przybyliśmy najszybciej jak się dało, od razu kiedy zostaliśmy o tym zawiadomieni, ale z przykrością musze stwierdzić, że pan Dobiecki nie przeżył tego wypadku. Powiadomiliśmy już całą rodzinę i teraz zauważyliśmy pani numer postanowiliśmy również zadzwonić.
Nie mogłam mówić. Byłam załamana. Moje serce pękło na milion małych kawałków. Chciało mi się płakać. Rozłączyłam się bez wahania i rzuciłam telefon o ścianę, Skryłam twarz w dłoniach. Płakałam. Do końca dnia odebrałam jeszcze kilka telefonów min. od teściowej, która miała mi do przekazania tę samą przykrą wiadomość. To co nowego zostałam powiadomiona, że udało się złapać sprawce i jutro będzie on składał zeznania na policji. Chciałam tam pojechać. Zemścić się, On zniszczył moje życie teraz ja zrobię to samo jemu. Tylko zemsta się teraz dla mnie liczyła. Stałam się psychopatką. Pragnęłam jego śmierci. Tego samego wieczora, poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą, wzięłam nożyczki i scięłam swoje włosy. Następnie wzięłam żyletkę. Zaczęłam robić powoli linie. Bolało jak diabli i piekło, ale wsadziłam sobie szmatkę do buzi aby nie płakać. Chciałam jednak czuć ból. To uczucie było.. takie uzależniające. Po zrobieniu dokładnie 14 cięć, wzięłam ręke całą w ciepłej krwi pod gorącą wodę aby bolało jeszcze gorzej. Na początku chciałam płakać. Potem spodobało mi sie to okropne pieczenie. Zaczęłam się śmiać. Głośno, donośnie i tak psychopatycznie jak chyba jeszcze żaden morderca znany z horroru. Była 2 w nocy postanowiłam położyć się spać. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie jeszcze przed świtem. Spojrzałam na rany. Krew już zaschnęła przynajmniej w części ale rany wyglądały mocno świeżo. Poszłam do łązienki. Stanęłam przed lustrem. Zaczęłam malować grube, czarne kreski eyleinerem. Następnie pomalowałam usta czerwoną krwistą szminką. Założyłam czarny płaszcz, długie kozaki i wyszłam. Szłam na policję aby spotkać się z zabójcą mojego męża. Kiedy ten skończył składać zeznania dowiedziałam się od policjanta, że był pod wpływem alkoholu i bardzo żałuje tego co zrobił oraz mnie serdecznie przeprasza. Uśmiechnęłam się ironicznie.
- Już w porządku.
Poszłam rozmawiać z mężczyzną. Zamknęłam się z nim w ciemnym pokoju
-Chciałbym strasznie cie przeprosić.
- Weź już się nie upokarzaj. Nic ci nie pomoże. Był zdziwiony a ja wzięłam nóż i zaczęłam rozcinać mu plecy. Wyjmowałam mu narządy, zaczynając od płuc wtedy zmarł, następnie serce. Wydłubałam mu oczy, wybiłam zęby. Jego narządy zaczęłam jeść. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Wtedy do pokoju weszła policjantka. Zobaczyła mnie jedzącą narządy, storturowanego mężczyzne i krew lecącą z moich ust. Próbowała mnie związać i zabrać ale przegryzłam jej rękę aż do krwi i kopnęłam ją w krocze. Kiedy zwijała się z bólu zaczynałam uciekać, ale ktoś musiał mocno uderzyć mnie w głowę, gdyż zemdlałam. Obudziłam się leżąc na łóżku w białym pokoju. Szybko zrozumiałam. Psychiatryk. Zostałam tak pokarana przez los i jeszcze mam gnić z jakimiś psycholami w tym szpitalu. Po prostu super. Zaczęłam walić w drzwi. Niech mi chociaż wytłumaczą za co, po co na ile. Brak odpowiedzi. Póki co wyjęłam z kieszeni, paczkę papierosów i wyjęłam jednego oraz żyletkę. Usiadłam na łóżku, zaczęłam palić a lewą ręką ciąć się. Kiedy zrobiłam pierwszą linię, ktoś otworzył z impetem drzwi, przez co ja przestraszona mocno się zacięłam i rana zrobiła się głębsza. ''Cholera". Pomyślałam i schowałam ranę pod płaszczem, który wciąż miałam na sobie. Do pokoju wszedł chyba jakiś strażnik czy ktoś.
-Dzieńdobry,
-Zależy dla kogo dobry. Dodałam opryskliwie i odwróciłam wzrok. -Ja straciłam męża i zabiłam jego morderce.
- To już chyba nie muszę pani tłumaczyć czemu pani tu jest. Zostanie tu pani trochę czasu..
-Ile dokładnie? Mów szczerze. Wiem, nie miałam za dużo kultury ale kogo to interesowało.
-W pani wypadku.. ładnych pare lat.
- No zajebiście. Wszystko mi się wali.
-Ja narazie musze panią opuścić bo mam wiele rzeczy do załatwienia i proszę mi oddać wszystkie używki. Dodał i wyjął mi z ust papierosa. Po czym oddalił się. Skoro miałam zostać tu lata, być samotna.. po co to wszystko. Wzięłam żyletkę i podcięłam sobie żyły. Po kilku minutach już nie żyłam. Od wtedy nienawidziłam słowa śmierć..