czwartek, 10 grudnia 2015

Wyobraźnia twym zabójcą #2

Jak poprzednio, za każdym razem wybierz 1 opcję.

Jeśli nie widziałeś to click ;)

Jeśli wybrałeś;
Nóż-
udaje ci się rozszarpać ciało napastnika
Inna opcja-
Znajdujesz zapalniczkę i zaczynasz palić napastnika. Musisz szybko znaleźć okno.
Ucieczka-
drzwi są zamknięte. Za późno. Zmora już przy tobie jest. Zabija cię w wielkim szczęściu i rozkoszy.-
Gratulacje, przegrałeś na 2 poziomie gry :)


Widzisz okno, ale musisz mieć coś wysokiego, żeby je otworzyć. Za zmorą leży drabina. Nie jesteś pewien, czy to dobry pomysł. Co robisz?

4. Biegnę po drabinę
5. Staram się znaleźć inne rozwiązanie
6. Panikuję i mdleję

Jeśli wybrałeś:
4. Umierasz, ponieważ potwór cię dopadł. On jeszcze nie umarł :)
Gratulacje, przegrałeś na 3 poziomie gry :)
5. Płomienie / zmora są blisko ciebie. Zamykasz oczy. Budzisz się w...
6. Mdlejesz. Ostatnie, co czujesz to zanikający gorąc. Budzisz się w...


Budzisz się w piwnicy. Jest tam sporo narzędzi tortur. Postanawiasz wejść do pokoju z okropnie spalonymi i ciężkimi drzwiami. Na podłodze "komnaty tajemnic" siedzi człowiek. Przedstawia ci się jako "Sywykk". Mówi, że może ci pomóc w ucieczce. Ufasz mu?

Tak
Nie

Zza drzwi wyłania się zmasakrowany człowiek.

Jeśli wybrałeś:
Tak - Mężczyzna rzuca nożem w istotę oślepiając ją. Udaje wam się uciec.
Nie - Potwór rzuca się na ciebie. Przykro mi :*
Gratulacje, przegrałeś na 4 poziomie gry :)

Znajdujesz się w początkowym pokoju. Rozglądasz się i widzisz dziwne narzędzi tortur: basen z krwią, elektryczne krzesło, piły, a co najdziwniejsze - kominek, w którym pali się ślicznie pachnące drewno.

Sywykk mówi, że był tu torturowany i ktoś próbuje zrobić z niego ludzką stonogę. On chce, żebyś poszedł za nim i uratował innych.

Zgadzasz się, czy nie?

Jeśli się zgadzasz, to idziecie i nagle "grubas" zaczyna cię atakować i próbuje zgwałcić, niestety, ale
przegrałeś na 5 poziomie gry :)
Jeśli nie, to musisz zareagować, gdyż Sywykk robi się agresywny.

Dalsza część może pojawić się po nowym roku, ponieważ ja i Gabrysia jedziemy do Mołdawii :)

Na koniec chcę wam dać piosenkę najlepszego wokalisty <3



Ale jeszcze dam piosenkę najlepszej "Hrabiny" ;)

wtorek, 1 grudnia 2015

Wyobraźnia twym zabójcą

Dzisiaj najpierw piosenka :)

Za każdym razem wybierz 1 opcję.

Wyobraź sobie, że jesteś w mega ciemnym miejscu. Co robisz?
1. Szukasz włącznika
2. Czekasz na światło- może się pojawi
3. Panikujesz


Jeśli wybrałeś;
1.- Znajdujesz włącznik. Znajdujesz się na przeciwko drzwi.
2. - Ktoś zachodzi cię od tyłu, ale okazuje się, że to znajoma ci osoba próbuje zapalić starą świecę. W końcu jej się udaje. Szybko ucieka zamykając za sobą drzwi na klucz.
3. - W czasie paniki udaje ci się napotkać włącznik. Włączasz światło... Ok, wszystko jest dobrze...


"Skąd znam to miejsce..."- myślisz. Zza rogu wychyla się dziecko i podaje ci nóż. Jak reagujesz?
4. "Czemu bawisz się nożem? Gdzie są twoi rodzice...?" itd.
5. Bierzesz nóż i idziesz dalej
6. Uciekasz


Jeśli wybrałeś;
4. Dziecko mówi, żeby biec. Ty dalej jesteś zmartwiony o malucha. On krzyczy bierz nóż i biegnij! Poddajesz się słowom dziecka?
-Tak i biegniesz dalej z nożem
-Nie

Jeśli wybrałeś nie dziecko poderżnęło ci żyły. Gratulacje, przegrałeś na 1 poziomie gry :)

Dobiegasz do drzwi i w końcu udaje ci się dostać do pokoju. Widzisz, że to twój pokój. Przy ścianie stoi twoja największa zmora. Co lub kto to jest? Wyobraź ją sobie wyraźnie. Serce mówi ci, żebyś użył noża, rozum proponuje inną opcję, a rozsądek ucieczkę.


Jeśli wybrałeś;
Nóż-
udaje ci się rozszarpać ciało napastnika
Inna opcja-
Znajdujesz zapalniczkę i zaczynasz palić napastnika. Musisz szybko znaleźć okno.
Ucieczka-
drzwi są zamknięte. Za późno. Zmora już przy tobie jest. Zabija cię w wielkim szczęściu i rozkoszy.-
Gratulacje, przegrałeś na 2 poziomie gry :)


Za tydzień kolejna część ;*



niedziela, 4 października 2015

Dowód #5 Podsłuch

Fragment rozmowy prywatnej:
"-(...) to było straszne!
-Opowiedz mi to, błagam...
-Okej... Kojarzysz pana Fritza? nie ważne, na 100% go znasz. Parę tygodni temu, gdy byłeś w delegacji, przybiegłam do jego domu, ponieważ do nas wdarło się jakieś zwierzę, chyba lis. On zaoferował mi, że przez tą noc mogę być u niego, ponieważ tam jest bezpiecznie. Dostałam ciepłą kawę. Pomimo wszystko zasnęłam. Pamiętam strach ludzi, których zobaczyłam dookoła siebie. Zapytałam się chłopca (z resztą chyba syna pana Mike'a), co się dzieje. Nie wiedział. Widziałam państwa Marks i McCurdley razem z dziećmi... Z naszej okolicy brakowało tylko ciebie. Do pokoju weszli ludzie jakby połączeni płatami metalu (nie, nie przewidziałam się. To był metal). Były to 4 osoby: Kyle, Nathan, pani i pan Morris. To było straszne. Jak jedno stworzenie, jak... stonoga szli w prawie równym rzędzie. Parę dni później zostałam sama jako ''oddzielna część''od tego "czegoś". Przeszłam wiele badań i testów. Ludzie, którzy umierali, nie byli usuwani. Sama zostałam do tego przyłączona, ale szczęście Fritz nie miał więcej metalu do przyspawania, więc użył jakiejś tkaniny. Wszystko było robione bez żadnego znieczulenia. Matko, ale bolało...
-Ale jak się wydostałaś?
-Czekaj... To nie było tak, że klęczeliśmy, albo coś, ale staliśmy. Głowa przyczepiona do głowy. Pewnego dnia wzięłam ze stołu (w sumie przez przypadek) nóż. Odcięłam słabo przyszytą tkaninę. Krew strasznie leciała, ale ja się nie poddałam. Wyszłam z "kolejki". To był szok. Kyle, Nathan, Terry etc. wisieli bezwładnie. Nie mogłam im pomóc. Nikomu nie mogłam pomóc. Wzięłam igłę i nitkę i zaczęłam zszywać rany na czole i ten mój "uśmiech". Fritz popełnił samobójstwo (nie wiadomo czemu). Reszta... umierała na moich oczach... Potem obudziłam się po drodze do szpitala...
-Tyle wystarczy (...)"
Ta kobieta przeżyła koszmar, który opisała w jednym opowiadaniu, nieokreślającym uczuć oraz całej prawdy. Tydzień po transporcie do szpitala, osoba zmarła.


Dowód (dość dziwny) #5 Podsłuch




Zarąbisty remix :)

środa, 23 września 2015

Dowód #4 Wspomnienia

"Szłam przez ulicę z pracy w ciemną sobotnią noc. Nagle jakiś mężczyzna przebiegł koło mnie. Twarz wydawała się znajoma. Wyglądało na to, że się spieszył, ale mimo wszystko odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem.-Ania? To serio ty?
-Tak... Przepraszam, ale muszę sobie przypomnieć skąd ciebie kojarzę...- uśmiechnęłam się niepewnie.
-No wiesz... 2 rok studiów...
-Adrian?
-Brawo!- roześmiał się.
-Gdzie idziesz. może cię odprowadzę-zaproponowałam.
-Idę w stronę cmentarza. Mieszkam tam niedaleko.
-Ok, ja też idę w tamtą stronę.
Rozmawialiśmy dość długo. Po chwili przystanął przede mną i zaczął mówić coś, żebyśmy się trochę cofnęli, bo chyba zgubił klucze. Zaprosił mnie do siebie. Nie odmówiłam, bo jednak on mi się cholernie podobał przez parę lat. Byłam na tyle zmęczona, że zasnęłam na kanapie. Rano zobaczyłam policjantów otaczających kanapę.
-Czy pani nazywa się Anna S****l?-spytał jeden z nich.
-Tak, a o co chodzi?-zapytałam.
-Do pani mieszkania włamał się seryjny zabójca. Gdyby wróciła pani tej nocy do domu, prawdopodobnie już by pani nie żyła.
-A gdzie jest A...-nagle przypomniało mi się, że na jednej ze studenckich imprez pojawił się zabójca. Adrian obronił mnie i krzyknął, żebym uciekła. Wzięłam nóż z kuchni i wbiłam w nogę intruzowi. Ktoś wezwał pogotowie i policję. Mężczyzna przeżył  lecz Adrian nie.-...w sumie, już nic.
Nagle przed oczami pojawiła mi się ciemność... i znalazłam się tutaj. Przez długi czas zastanawiałam się czemu i jak to wszystko się stało. W sumie jedyna rzecz, którą teraz czuję jest głęboka rana cięta na nodze..."-zeznania jedynej osoby, która przeżyła atak zabójcy. Jednak ma podejrzenia poważnych problemów neurologicznych. Ma zwidy i wydaje jej się, że ma ranę na nodze. Za jakiś tydzień wyjdzie ze szpitala.- powiedział dr. Rubens

Dzisiaj bardzo nietypowy dowód opisany w lekarskim notatniku. Przedstawiam...
Dowód #4 Wspomnienia





Dzisiaj mam dla was genialną piosenkę, która kryje w sobie wiele historii wielu osób

niedziela, 20 września 2015

Dowód #3 Korzeń miłości

Jeśli sądzisz, że ten post będzie dotyczyć jakiś demonów itp. to... Tym razem jesteś w błędzie.

Dzisiaj lekko nietypowy i niezbyt rzeczowy dowód.

Historia została opisana dość dawno.

W pewnym małym mieście stał mały grób z XIX wieku. Władze cmentarza stwierdziły, że skoro od ok. okresu II wojny światowej nikt tam nie przychodził ani nikt o to nie dbał, więc można go usunąć. Nocą, gdy to robiono nad miastem zaczęła krążyć potworna burza. Prace przełożono na inną noc. Wszystko zostało przełożone na tydzień później. W noc,w którą usuwanie grobu miało być dokonane zerwał się ogromny wiatr i zwiewał wszystko (nawet narzędzia). Przez 3 tygodnie nie można było tego dokończyć, ponieważ było sporo innej roboty. Po tym czasie na nagrobku drzewo, które posadzono po pogrzebie, zapuściło bardzo gruby korzeń. Nie dało się nic z tym zrobić, gdyż ponad połowa korzenia zarastała nagrobek. Rośliny nie dało się wyciąć, bo gdyby to zrobiono zniszczono by sporą część cmentarza.Wszelkie plany zostały odrzucone. Co się okazało:był to grób dziecka, które zginęło przez chorobę, w nocy gdy nadeszła burza umarła jego matka, w nocy kiedy zerwał się wiatr umarła dwójka jego rodzeństwa, a w miejscu, w którym rosło drzewo znajdował się usunięty nagrobek babci zmarłego. Podobno drzewo wykiełkowało na trumnie kobiety. Tak zarośnięty nagrobek stoi do dzisiaj na jednym z cmentarzy. Mało kto wie, gdzie to jest...


Dowód #3 Korzeń miłości



Dzisiaj wyjątkowo 3 piosenki :)


To zawsze poprawia mi humor XD


Ta piosenka ostatnio bardzo mi się spodobała, ale przypomina mi o, w sumie, rozpadającej się przyjaźni...


Ta piosenka jakoś jest dla mnie sentymentalna i jest jedną z piosenek, które potrafią wzbudzić najpiękniejsze wspomnienia jak w sumie obie powyżej


Dzisiaj jeszcze wyjątkowo polecę Wam bardzo sentymentalny serial:
pomimo, że zawsze mnie pociesza i jest zajebiście śmieszny i ogółem zajebisty to jeszcze przypomina wiele wydarzeń, rzeczy i ludzi, za którymi bardzo tęsknię <3

Uwaga, ponieważ jest po angielsku.

Przepraszam, że się tak rozgadałam, ale po prostu dzisiaj skończyło się dla mnie coś bardzo ważnego, ale życie takie jest coś się kończy w sumie szybciej niż zaczyna. To w sumie na tyle...

czwartek, 10 września 2015

Dowód #2 uSathane

Nastała era wi-fi, smartphone'ów, tabletów i nowoczesnych technologii. Tylko Alejandro nie chciał się w to bawić. Każdego dnia idąc do szkoły, musiał patrzeć na ludzi siedzących na facebook'u, słuchających muzyki, piszących sms-y etc. Nie znosił tego widoku. Sam nie posiadał nawet telefonu. Jak na zwykłego 15 latka był trochę... starodawny. Pewnego dnia, do jego klasy przyszła najpiękniejsza dziewczyna, którą mógłby sobie wyobrazić. Miała na imię Maria. Od razu zaczęli się dobrze dogadywać. Jedyna (według niego) wada Marii? Miała smartphone'a. W dniu urodzin Alejandra, dziewczyna kupiła mu telefon. Zgodził się. W sumie tylko ona miała taki sam. Marka... uSathane. 15 latek nie znał się na markach. telefon był biały z obudową z pływającą czerwoną "plamką".  Zaczął używać telefonu niemalże od razu. Spodobała mu się opcja przedniej kamerki (tzn. Selfie xd). Za każdym razem, gdy robił sobie selfie i wrzucał na fb. czerwona kropka się powiększała. Wkrótce Alejandro stał się, jak na Hiszpana, blady. Maria zabrała go do "egzorcysty", który powiedział, że odprawi nad nim egzorcyzmy. Po tych rytuałach Alejandro mówił tylko w języku, którego nikt nie rozumiał, żywił się padliną oraz pił swoją krew. Maria zniknęła z jego życia, a on praktycznie cały czas robił w kółko to samo, a jedyne co pisał na fb. w normalnym, zrozumiałym języku były to listy do zmarłych, których zdjęcia pod koniec umieszczał.




Sory, że tak na szybko, ale no... Po prostu... xd   Może nie jest zbyt straszne, ale w sumie odzwierciedla dzisiejsze czasy. Pozdrawiam wszystkich o imieniu Alejandro i Maria <3 :)




Na koniec piosenka:



<333

sobota, 5 września 2015

Dowód #1 Dziennik Mantu

                                                Wydrzenia z 2 września 1998 roku
Trafiłam do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Nie nawidzę tego miejsca. Tam jest jak w więzieniu o zaostrzonym rygorze... Co gorsze, jest to szkoła z internatem! Już 2 września, a chcę stąd uciec... Lecz się nie da...


                                               Wydarzenia z 4 września 1998 roku
Cholera, zaczynają dziać się tu dziwne rzeczy. Godzinę temu szłam korytarzem do pokoju. Było już po 23, a ja postanowiłam zwiedzić trochę szkołę. Nagle usłyszałam jakby pisk 10 letniej dziewczynki. Ale co ona by robiła w naszym "liceum"? Pobiegłam w stronę hałasu. Siedziała tam na krześle zakonnica zapisująca coś w dzienniku, która powiedziała do mnie dziwnym, niskim głosem: "Dni policzone, wszystko skończone, spakuj manatki i uciekaj, bo pewnie będę cię, co noc odwiedzał...". Odwróciłam się i byłam gotowa do ucieczki. Boję się, co to było.


                                              Wydarzenia z 7 września 1998 roku
Przez parę nocy słyszałam szepty mężczyzny (co jest dziwne, bo do naszej szkoły raczej nie da się włamać i szkoła jest tylko dla dziewczyn). Teraz siedzę z zapalonym światłem. Po mimo to, słyszę, że ktoś tu jest. Ten ktoś zawsze jest w okolicy krzyża przy moim łóżku. Co mam zrobić, żeby zobaczyć "to coś"?

Usłyszałam odpowiedź. Muszę dostać się do kuchni i zdobyć nóż. W sumie to już załatwione. Zostało jeszcze włamać się do schowka, gdzie są rzeczy "opętane". Muszę wykraść jakąś planszę oraz świece i zapałki, ale zrobię to już jutro.


                                             Wydarzenia z 8 września 1998 roku
Zdobyłam wszystko, co potrzebne. Zdobyłam jeszcze laleczkę voodoo. Podobno zakonnica, która 4 dni temu powiedziała tą "przepowiednię" umarła w ciężkich męczarniach. Teraz dzięki planszy mogę porozumiewać się z "Mantu" kiedy tylko chcę. Powiedział, że dzisiaj muszę lekko pociąć nożem rękę laleczki i zobaczyć, tego następstwo.

Zrobione. Z ręki lalki wyleciało trochę dziwnej, czerwonej cieczy wyglądającej jak krew... Może to były "efekty specjalne". Mantu kazał rozciąć jej brzuch i wyjąć coś, co wygląda jak płuco i żołądek. Później wygrzebać "gałkę oczną".


                                            Wydarzenia z 9 września 1998 roku
Zrobiłam, to czego on chciał i on mi dał to, czego chciałam. Pierwszą wskazówkę mówiącą jak się stąd wydostać. Dzisiaj muszę odciąć lalce rękę i nogę. Mam ją podźgać. Za następną wskazówkę zrobię wszystko!


                                            Wydarzenia z 10 września 1998 roku
Dzisiaj jedna zakonnica trafiła do naszego "prywatnego szpitala". Ktoś ją podźgał i odciął rękę i nogę. Ledwo przeżyła. Jeśli spełnię ostatnie żądanie Mantu będę wolna, na zawsze wolna. jego życzeniem jest, żebym nożem wygrzebała narządy lalki, potem żebym powiesiła ją na sznurku. Koniecznie sznur musi był owinięty w okół szyi.


                                           Wydarzenia z 11 września 1998 roku
Mantu dał mi ostatnią wskazówkę. Teraz uciekam. Zakonnica, która jeszcze wczoraj  była w szpitalu została w nocy pozbawiona narządów i powieszona na sznurze.

Przeszłam przez bramę dzielącą to miejsce od reszty świata obok mnie stanął Mantu. Wyglądał jak potężny mężczyzna, lecz z rogami i ciemnymi włosami opadającymi na twarz. "Teraz należysz do mnie"- powiedział. Zabrał mnie, gdzieś. nie wiem, gdzie, szłam za nim w ciemnościach. To nie jest wolność. Teraz siedzę na krześle. Nie mogę się ruszyć bo nie mam nogi, ani lewej ręki. Próbuję wołać o pomoc, ale mój głos brzmi jak pisk. Ktoś tu idzie... Ona wygląda jak ja, gdy przeszłam się po szkole. Chciałam powiedzieć "jej" albo raczej "sobie", żeby nie słuchała Mantu. Usłyszałam krzyk "mężczyzny": "Ty byłaś ostatnia". Chciałam powiedzieć, żebym na siebie uważała, ale wydobyłam z ust tylko: "błagam, zabij mnie". W sumie to jest to czego chcę. "Ona" wyjęła nóż. Rozcięła sobie brzuch i wyjęła serce. Czułam ten ból. "ona" umarła. Czuję, że ja powoli też um___________



To była ostatnia notatka w dzienniku. Szkoła została podpalona, a żadna osoba, która tam przebywała nie przeżyła. Dziennik ocalał. Jest w miejscu, gdzie jest ściśle chroniony.

Poznajcie... Dowód...

#1 Dziennik Mantu




Teraz jedna z piosenek godnych polecenia XD   Moja jedna z ulubionych <333







środa, 18 marca 2015

Five Nights at Freddy's- teoria.

 Zgaduje, że prawie każda osoba w przedziale wiekowym 12-19 zna grę wyżej wymienioną. Czemu zrobiła tak wielką furrore? Z początku- kiepski horror (co w tym może być do cholery trudnego?) Wcielamy się w rolę Mike'a Schmidta- mężczyzny, który był ochroniarzem w pizzeri o "wyjątkowo oryginalnej" nazwie: Freddy Fazzbear's Pizza. Nic trudnego siedzimy na czterech literach od 12 AM do 6 AM (24 do 6 rano dla ścisłości) i oglądamy małe ekraniki czy przypadkiem ktoś nie wkrada się do środka? Banał. No właśnie... nie do końca. W 1985 albo '86 nie pamiętam dobrze w Stanach Zjednoczonych powstała pizzeria, której nazwę już znacie. Nic nadzwyczajnego na pierwszy rzut oka jak wszystkie inne. Nie przynosiła jednak zbyt dużych zysków, więc właściciel zdecydował się wymyślić coś niezwykłego, co przyciągałoby klientów akurat do jego lokalu. Na jego własne życzenie zostało wykonanych siedem animatroników. Uroczy, duży misiu nazwany imieniem właściciel, który miał być tak jakby "liderem" całej szósteczki, oprócz tego króliczek o imieniu Bonnie, przyjazny kurczaczek o imieniu Chica, pirat-lis Foxy, słonik Elephan czy jakoś tak, Tigor i nie do końca potwierdzone info zwierzę Mangle, którego gatunku jasno nie mogę określić :P Z początku, faktycznie wzrosła liczba małych klientów, którzy pragnęli zostać obsłużeni i obejrzeć śpiewające, urocze animatroniki. Niestety wraz z nadejściem 1987 roku, dużo się zmieniło. Pod koniec ów wspomnianego roku, krąży wiele teorii co się stało i jak to przebiegało. Ja trzymam się jednak tej. Dziewczynka wraz ze swoją matką, niezbyt interesującą się swoim dzieckiem przyszły do pizzeri, w której akurat odbywało się coś w stylu mini-koncertu gdzie gwiazdami były animatroniki. Dziewczynka podeszła bliżej sceny. Najbardziej spodobał jej się tajemniczy, lis-pirat Foxy. Ochroniarz ostrzegł ją, że Foxy bywa agresywny i może być lekko niebezpieczny, jednak ani ona ani jej matka nic sobie z tego nie zrobiły. Dziewczynka drażniła robota, który w końcu pod presją skoczył na nią i odgryzł jej płat czołowy. Podczas tego wydarzenia bardzo ucierpiał i prawdopodobnie został uszkodzony na tyle że przestał działać, bo wiemy że potem był w naprawie. Dziewczynka przeżyła wypadek jednak żyła lub  bez płątu czołowego. Wtedy restauracja straciła tak dobrą reputację. Następną rzeczą, która doprowadziła interes do zguby było porwanie i prawdopodobnie zamordowanie piątki dzieci. Nie wiemy kto był sprawcą jednak w grze na jednym z wycinków z gazet jest napisane że sprawca został złapany i stanie przed sądem, jednak ciał dzieci nigdy nie znaleziono, więc z miejsca uznali je za martwe. Wiele osób podejrzewa, że mordercą jest tajemniczy mężczyzna, który wtedy był ochroniarzem nocnym w restauracji, z którym przez kilka nocy rozmawiamy przez telefon, nazywany już przez internety Phone Guy'em. Kolejna teoria jest taka, że to ty jesteś mordercą, a cała gra jest tylko twoim koszmarem, który nawiedza cię podczas twojego pobytu w więzieniu. Ja jednak trzymam się pierwszej wersji. Co do tego co stało się z dziećmi na prawdę, bo wielu z was na pewno to interesuje jest również wiele teorii.Jedni mówią, że zostały zamordowane a ich dusze błąkają się po pizzeri i wyrządzają tam dziwne rzeczy, a jednak najpopularniejszą teorią, która ja popieram jest że dusze zostały zamknięte w ciałach animatroników i nawet pasowałaby liczba. 1- Freddy, 2- Chica, 3.-Bonnie, 4- Foxy i jedynie nikt nie wie co stało sie z piątym. Dużo osób mówi że jest baloon boyem i ja również tak sądze. Było najsilniejsze więc nie dało się wpakować w kostium lecz pozostało lekko obłąkaną po latach wersją siebie. Za potwierdzenie tej teorii możemy uznać moment piosenki czołowej FNAF, cytując:"We're poor little souls,who have lost all control and we're forced here to take that role." (tłum. Jesteśmy biednymi, małymi duszami, które całkowicie utraciły kontrole i jesteśmy zmuszane, aby odgrywać tą role.) Po tym porwaniu minęło kilka lat, o Bite od '87 bo tak nazywano moment, w którym to Foxy odgryzł dziewczynce płat czołowy, po czym został wyłączony z użytkowania co możemy zobaczyć w pierwszej części gry, gdzie jest on ukryty za kotarą w Pirate Cove a na tabliczce jest napisane "Sorry, out of order" (tłum. Przepraszamy, nieczynne.) Pizzeria działała dalej, co prawda nie miała już tak dobrej opinii, ale dawała radę. W 1993 roku Mike Schmidt objął funkcje ochroniarza w restauracji i wtedy właśnie dzieją się wydarzenia z gry. Jak wiemy w końcu tylko Mike przeżył z osób pracujących w feralnej pizzeri. Historia dziwnej pizzeri, kończy się po ostatniej nocy we FNAF 3 gdzie dostajemy informacje że pizzeria spłonęła. Wiem, że wiele faktów pominęłąm i o kilku rzecach nie napisałam ale jeśli będziecie chcieli będe mogła pisać o FNAF, o poszczególnych chistoriach, obalać mity i dociekać do prawdy. Na dziś to wszystko i na koniec jeszcze piosenki, bardzo związane z tematyką posta pochodzące właśnie z wyżej wspomnianej gry.

Just Gold- osobiście moja ulubiona piosenka związana z tematyką FNAF.

Oraz główna piosenka, promująca całą gre Five Nights at Freddy's.

poniedziałek, 9 marca 2015

On...

On powiedział, że mnie kocha...
Uwierzyłam mu.
Poszedł na wojnę...
Chciał walczyć za ojczyznę...
Przyjechali żołnierze.
Zauważyłam go.
Wyglądał jakoś...
Inaczej.
Miał bardzo bladą twarz.
Ja mam prawo jazdy.
Pojechaliśmy moim samochodem do domu.
Był jakiś...
Inny.
Zadzwonił telefon.
To jego rodzice.
Jego matka powiedziała:
"ON nie żyje"...
O kogo jej chodziło?
Nadszedł dzień czyjegoś pogrzebu.
W trumnie... Kto był...?
On...
Już nie stał...
Obok mnie...
Lecz z kim...
Z kim spałam...
Z kim rozmawiałam 5 dni...
Z kim wróciłam do domu...?
Płakałam...
Wróciłam....
Jestem w domu.
On siedzi...
Na kanapie.
Podszedł do mnie...
Spojrzał...
Dotknął mnie.
Ciemność...
Mijał czas.
Widzę, ale ona chyba nie...
Moja siostra.
Krzyczę...
Mówię...
Patrzę w lustro...
Ona stoi...
Nad zakrwawionym ciałem.
To ja...?
Szpital...
"Samobójstwo"
Słyszę.
Ale jak...?
On też tam był...
Cieszył się.
Ciało schowano...
Grób jego...
Teraz też mój.
Staram się...
Wstaję...
Nie udaje się.
Ktoś mnie wzywa...
Jest rok 2013...
Był 1940...
Pojawiam się...
On też tam jest.
Dotknął dziecko...
Zmarło.
"Teraz ty też...
Będziesz...
Na zawsze...
Moja."
Powiedział ON


Nie ma zdjęcia sorki. Mam nadzieję, że się podobało. To jakby wiersz, ale nie rymowany :)
Nwm czy ogarneliście sens. Ostatnio zaczęłam być bardziej strachliwa, więc przerażają mnie niektóre straszne zdj. :(  

niedziela, 8 marca 2015

Rocznica JulaAgaGabaAdy

Dzisiaj ta piękna, pierwsza rocznica JulaAgaGabaAdy. Nie mam praktycznie nic więcej o dzisiejszym dniu do powiedzenia, ale byłam z Adą i Gabrysią nad no name'm widziałyśmy bardzo niepokojącą kobietę. Pomimo, że hałasowałyśmy i głośno się śmiałyśmy ona nic nie robiła. Siedziała nieruchomo. Była ubrano na czarno i miała ciemne włosy. Siedziała chyba nieruchomo. Uciekłyśmy w inne miejsce, gdzie byłoby widać jak ktoś z tamtego miejsca odchodzi i przychodzi itd. Patrzyłam się czasem na miejsce, do którego zmierzałyśmy najpierw. Kobiety nie było kolejna zagadadka? Może następnym razem ona też tam będzie? ;)   Przekonacie się sami :)

wtorek, 3 marca 2015

Paranormalne Kroniki JulaAgaGabaAdy...

Kochani! 8 marca już niedługo.... Co to oznacza? Rocznica JulaAgaGabaAdy <3  
W tym poście będą głównie podziękowania i w ogóle, więc nie musicie tego czytać...
First.... Chcę podziękować wam, którzy czytają bloga :)  bez was to nie było by w końcu tyle Paranormalnych Kronik :)
Second.... Chcę podziękować Julii, Gabrysi i Adzie. Jesteście wspaniałe. Gdyby nie wy to wszystko było by takie nudne i to wszystko, co nawet czasem kończyło się jak z tym dresem na Słonecznej, to... nawet pobudziło moje chęci, żeby jeszcze bardziej odkrywać tą tajemnicę... :)
Third.... Chcę podziękować Oliwii i Zuzii. Oliwia była z nami raz na Słonecznej.... ----->Oliwia była raz z nami na Słonecznej.... i pomagała nam też w sprawie tego dziwnego domu. Tak jak Zuzia.
Fourth.... Praktycznie wszystkim. którzy zasłużyli xD. Nie wiem komu mogę dokładniej dziękować, ale teraz chyba czas na pewnie jedne z najważniejszych momentów JulaAgaGabaAdy :*



Pierwsza wyprawa nad No Name: motyl, który doprowadził dziewczyny... Wysepka JulaAgaGabaAdy....Pierwszy raz nad no name :)
Wejście na posesję Słonecznej 14, wtedy się przytuliłyśmy i obiecałyśmy sobie parę  rzeczy. Wypiłyśmy fantę z jednej butelki.... i to było takie piękne :) dokładnie pamiętam ten dzień :*  Paranormalne Kroniki #3
Ja, Julia i Gabrysia chodziłyśmy do sąsiadów domu na Słonecznej i dowiedziałyśmy się , że dom kosztuje ponad 1.300 000$. Udawałyśmy wtedy siostry. <3  Paranormalne Kroniki #2
Nad no name znalazłyśmy karteczkę z napisem 6 PM, ale niestety nie dotarłyśmy tam o tej godzinie :(  Piękne sentymenty :')
Było tak wiele sentymentalnych momentów, ale wybrałam kilka, które były wytypowane przeze mnie i Gabrysię.

Przepraszam jak się nie podobało. Ja płakałam jak to pisałam. Wzruszyłam się.... Pamiętajcie dziewczyny, że cokolwiek się stanie na zawsze będziemy JulaAgaGabaAdą :*  ~moderatorka bloga -Aga <3

poniedziałek, 2 marca 2015

Śmierć

Co widzisz przed oczami kiedy myślisz o tym słowie? Aniołów? Chmury? Boga? No właśnie. Rodzice wpajają dzieciom błędne przekonanie o tym zjawisku. Mówią że to ucieczka od problemów, że to lepszy świat. A to nie prawda. Religia chrześcijańska nakazuje nam jednak w to wierzyć. Po życiu, życie toczy się dalej. Same kłamstwa. Dalej... po prostu wszystko sie kończy zapominamy o świecie, bo umysł już nie działa. Do tej pory śmierć była dla mnie nawet luźnym tematem i mogłam o niej normalnie rozmawiać. Niestety coś się zmieniło, opowiem wam dlaczego.

Miałam 24 lata i chłopaka o imieniu Marek, Był dla mnie dosłownie wszystkim, Byłam zaślepiona i poza nim nie widziałam Bożego Świata. Wszyscy mówili o nas gołąbeczki, niektórych nawet nasza miłość obrzydzała. Średnio mnie to interesowało. Spędzałam z nim każdą wolną chwile. Jaką mogłam. Pewnego wieczora, w walentynki na kolacji, na która Marek mnie zabrał wyjął pierścionek, Oświadczył mi się. Byłam wniebowzięta. Oczywiście, że przyjęłam propozycje.

**************Minęło kilka miesięcy***********

Do naszego ślubu zostały dwa tygodnie. Marek pracował w bardzo rozwiniętej korporacji na wysokim stanowisku, ale obiecał że po slubie postara się o zmniejszenie mu liczby godzin i długi urlop, aby zabrać mnie w niezapomnianą podróż poślubną. Doceniałam jego wszelkie starania i nawet przyzwyczaiłam się, że wracał około 17, wychodził o 9. Całe weekendy, wieczory, święta spędzał tylko ze mną, Był dzień jak dzień, czekałam aż Marek wróci z pracy, rozwiązywałam krzyżówki i piłam kawę latte, moją ulubioną. Popatrzyłam za okno zaczęło powoli zachodzić słońce.Po chwili wróciłam do krzyżówek. Nie na długo ponieważ za kilka minut zadzwonił mój telefon. Podniosłam słuchawkę.
- Tak, słucham.
- Dzieńdobry nazywam się Aneta Szuwel, jestem pielęgniarką z miejscowego szpitala.
- O co chodzi? Zapytałam,
- Ponieważ dziś około godziny 16 na rondzie przy wjeździe do miasta zdażył sie przykry wypadek, pewien mężczyzna nazwiskiem Dobiecki imie Marek został potrącony przez samochód ciężarowy.. przybyliśmy najszybciej jak się dało, od razu kiedy zostaliśmy o tym zawiadomieni, ale z przykrością musze stwierdzić, że pan Dobiecki nie przeżył tego wypadku. Powiadomiliśmy już całą rodzinę i teraz zauważyliśmy pani numer postanowiliśmy również zadzwonić.
Nie mogłam mówić. Byłam załamana. Moje serce pękło na milion małych kawałków. Chciało mi się płakać. Rozłączyłam się bez wahania i rzuciłam telefon o ścianę, Skryłam twarz w dłoniach. Płakałam. Do końca dnia odebrałam jeszcze kilka telefonów min. od teściowej, która miała mi do przekazania tę samą przykrą wiadomość. To co nowego zostałam powiadomiona, że udało się złapać sprawce i jutro będzie on składał zeznania na policji. Chciałam tam pojechać. Zemścić się, On zniszczył moje życie teraz ja zrobię to samo jemu. Tylko zemsta się teraz dla mnie liczyła. Stałam się psychopatką. Pragnęłam jego śmierci. Tego samego wieczora, poszłam do łazienki, obmyłam twarz wodą, wzięłam nożyczki i scięłam swoje włosy. Następnie wzięłam żyletkę. Zaczęłam robić powoli linie. Bolało jak diabli i piekło, ale wsadziłam sobie szmatkę do buzi aby nie płakać. Chciałam jednak czuć ból. To uczucie było.. takie uzależniające. Po zrobieniu dokładnie 14 cięć, wzięłam ręke całą w ciepłej krwi pod gorącą wodę aby bolało jeszcze gorzej. Na początku chciałam płakać. Potem spodobało mi sie to okropne pieczenie. Zaczęłam się śmiać. Głośno, donośnie i tak psychopatycznie jak chyba jeszcze żaden morderca znany z horroru. Była 2 w nocy postanowiłam położyć się spać. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie jeszcze przed świtem. Spojrzałam na rany. Krew już zaschnęła przynajmniej w części ale rany wyglądały mocno świeżo. Poszłam do łązienki. Stanęłam przed lustrem. Zaczęłam malować grube, czarne kreski eyleinerem. Następnie pomalowałam usta czerwoną krwistą szminką. Założyłam czarny płaszcz, długie kozaki i wyszłam. Szłam na policję aby spotkać się z zabójcą mojego męża. Kiedy ten skończył składać zeznania dowiedziałam się od policjanta, że był pod wpływem alkoholu i bardzo żałuje tego co zrobił oraz mnie serdecznie przeprasza. Uśmiechnęłam się ironicznie.
-  Już w porządku.
Poszłam rozmawiać z mężczyzną. Zamknęłam się z nim w ciemnym pokoju
-Chciałbym strasznie cie przeprosić.
- Weź już się nie upokarzaj. Nic ci nie pomoże. Był zdziwiony a ja wzięłam nóż i zaczęłam rozcinać mu plecy. Wyjmowałam mu narządy, zaczynając od płuc wtedy zmarł, następnie serce. Wydłubałam mu oczy, wybiłam zęby. Jego narządy zaczęłam jeść. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Wtedy do pokoju weszła policjantka. Zobaczyła mnie jedzącą narządy, storturowanego mężczyzne i krew lecącą z moich ust. Próbowała mnie związać i zabrać ale przegryzłam jej rękę aż do krwi i kopnęłam ją w krocze. Kiedy zwijała się z bólu zaczynałam uciekać, ale ktoś musiał mocno uderzyć mnie w głowę, gdyż zemdlałam. Obudziłam się leżąc na łóżku w białym pokoju. Szybko zrozumiałam. Psychiatryk. Zostałam tak pokarana przez los i jeszcze mam gnić z jakimiś psycholami w tym szpitalu. Po prostu super. Zaczęłam walić w drzwi. Niech mi chociaż wytłumaczą za co, po co na ile. Brak odpowiedzi. Póki co wyjęłam z kieszeni, paczkę papierosów i wyjęłam jednego oraz żyletkę. Usiadłam na łóżku, zaczęłam palić a lewą ręką ciąć się. Kiedy zrobiłam pierwszą linię, ktoś otworzył z impetem drzwi, przez co ja przestraszona mocno się zacięłam i rana zrobiła się głębsza. ''Cholera". Pomyślałam i schowałam ranę pod płaszczem, który wciąż miałam na sobie. Do pokoju wszedł chyba jakiś strażnik czy ktoś.
-Dzieńdobry,
-Zależy dla kogo dobry. Dodałam opryskliwie i odwróciłam wzrok. -Ja straciłam męża i zabiłam jego morderce.
- To już chyba nie muszę pani tłumaczyć czemu pani tu jest. Zostanie tu pani trochę czasu..
-Ile dokładnie? Mów szczerze. Wiem, nie miałam za dużo kultury ale kogo to interesowało.
-W pani wypadku.. ładnych pare lat.
- No zajebiście. Wszystko mi się wali.
-Ja narazie musze panią opuścić bo mam wiele rzeczy do załatwienia i proszę mi oddać wszystkie używki. Dodał i wyjął mi z ust papierosa. Po czym oddalił się. Skoro miałam zostać tu lata, być samotna.. po co to wszystko. Wzięłam żyletkę i podcięłam sobie żyły. Po kilku minutach już nie żyłam. Od wtedy nienawidziłam słowa śmierć..