wtorek, 31 grudnia 2013

Info!

Witam. Na YouTube pojawił się film mojego autorstwa na tym kanale nazywa się The Sims 3 Horror/Triller The Basement, i link:  To właśnie do mojego horroru. Dzięki za obejrzenia, niedługo nowy post, do zobaczenia wkrótce

Z poważaniem Gabriella. :)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Czy mi się uda? #3

Zimne powietrze wpadło do nozdrzy dziewczynki a ona z latarką w ręku poszukiwała ostatniego ciała. Przełknęła słoną od goryczy i płaczu ślinę. Mimo ofert pomocy od rodziców Alicja nie skorzystała z żadnej z nich i zakazała rodzicom i służbie wchodzić na strych. Ponieważ mogło to być ich ostatnie pożegnanie wszystkich mocno przytuliła, rodzice płakali jak koty i miało się wrażenie że cały dwór się zaleję od łez. Poprosiła też, że jeśli nie wróci zamkną strych i powiadomią policję. Wszyscy się zgodzili po czym ona wbiegła po schodach i usłyszała kolejny raz głos. "Zostały Ci dwie godziny" Ból wcale nie odszedł, dziewczynka dotknęła swą łydkę, czerwoną od bólu. Wzięła ponownie kilof do ręki. Uderzyła mocno w ścianę z całą złością. W środku nie było jednak kości. Alicja chodziła w kółko. Czy nie wystarczy Ci osiem? Kołowało się jej w głowie i przypomniała sobie, że polecenie kobiety nie kończyło się na znalezieniu dziewięciu nieboszczyków lecz na ożywieniu ich dusz. Dziewczynka przerzuciła stary plecak przez plecy i wbiegła do sali gdzie wszystko się zaczęło. Okej, trzeba zaczynać. Otworzyła ona książkę i wyczytała na głos zaklęcie. "Niech Twa dusza złączy nas, ponieważ skończył ci się czas, chce abyś wrócił w nas, niech ziemia się zatrzęsie a z pyłu i piasku powstanie ten oto człowiek umarły, o brzasku! Wtedy właśnie, chudy wysoki mężczyzna o okropnie długich włosach o rudym kolorze zaśmiał się złowieszczo i jak w transie wyszedł z sali. Alicja zakładając że tak ma być wypowiedziała te zdanie osiem razy. Cała "rodzinka" wyszła z sali. "Zostało 60 minut i jeden nieboszczyk, radzę się BARDZO pospieszyć jeśli chcesz zostać na tym świecie a wiem że na tym Ci zależy! Ten ból, który teraz poczuła nie równał się wcale z poprzednimi, dziewczynka aż upadła i mocno uderzyła się w policzek. Powstała jej niewielka rana. Podniosła się i otarła zakrwawiony policzek. Skup się, skup się Alicjo! Zmotywowała się w myślach. Całą salę zaraz rozwalę jeśli ten cholerny trup sam do mnie nie przylezie! Dziewczynka uderzyła kilofem w podłogę aż się zatrzęsła. Jej siła mimo bólu i kończącego się czasu rosła. Ona zdeterminowana rozszerzyła migdałowate źrenice i ocierając raz jeszcze nieustająco krwawiącą ranę i uderzyła raz jeszcze jednak trochę dalej. Cały strych był zbeszczeszczony a dziewiątego trupa widać nie było. "Zostało 11 minut" Głos zdawał się roznosić po pokoju. Alicja pobiegła jeszcze na sam koniec strychu i rozwaliła ostatnią pełną ścianę w pokoju. Nic nie było w środku . Alicja poddała się. Zdała sobie sprawę że jest bezsilna. Tym razem ona wygrała. To był koniec! 11 latka zsunęła się po ścianie i objęła nogi ramionami. Po długich podkolanówkach dziewczynki spłynęły słone łzy. "Buu! Czas się skończył" Wtedy usłyszał dźwięk organów. Lina nagle oplotła nogę dziewczyny jak w ostrzeżeniu było. Ból był faktycznie nie do zniesienia. Dziewczynka poddała się i zamknęła oczy nie widząc swego cierpienia, albo nie chcąc go widzieć. Za kilka minut już ledwo żywa uchyliła zamglone oczy, twarz dziewczyny wyglądała okropnie. Rude włosy, spływające falami rozczochranymi na twarz, obdarta skóra na szyi i taka sama rana na policzku jaką Ala miała. Sukienka jej była skromna i poszarpana. Dziewczyna była anorektyczką, niską niezwykle, ręcę miała pokancerowane, paznokci prawie wcale. "To był podstęp, ale ty Alicjo byłaś zbyt głupia, żeby go odkryć" Zaczęła się jędza śmiać niezwykle i na platformie wjechała w górę. A sama dziewczynka nie wiedząc co to miało dokładnie znaczyć, spróbowała się wydostać lecz na próżno a za jakieś 10 minut była już w innym świecie. Tak się ta historia kończy....

Zombie ;)

Kasia miała 20, gdy się przeprowadziła i zamieszkała sama. Nie miała przyjaciół i często była samotna, ale jednak po pewnym czasie się do teg przyzwyczaiła. Kiedy w domu wszystko było urządzone, dziewczyna lubiła siedzieć na kanapie i czytać książkę po książce, ona była inna niż wszyscy. Raz wczytała się w ciekawy horror. Jak skończyła czytać wybiła 1 w nocy.
-Ale ta książka mnie wciągnęła. Muszę iść do łóżka, bo już późno...-pomyślała.
Weszła do swojej sypialni. Nie mogła zasnąć, więc zaczęła myśleć o  różnych rzeczach, bo to jej zawsze pomagało. Nagle usłyszała pukanie, ale nie reagowała, ponieważ kto normalny przychodzi o tej porze  do domu w środku pustego pola. Siedziała spokojnie na łóżku i rozmyślała dalej. Sytuacja powtórzyła się jeszcze parę razy. W końcu miała tego dosyć i postanowiła sprawdzić czy to napewno ktoś puka do drzwi czy ktoś włamał jej się do mieszkania. Źródłem dźwięku była mała szafka nocna. Jednym szybkim ruchem otworzyła szufladę i.... zobaczyła oderwaną rękę i karteczkę, pustą.
-Ktoś mi chce zrobić dowcip. Wykożystuje dzisiejszy wiatr, żeby było straszniej.-pomyślała.
Z łazienki słychać było walenie drzwiami.
-Teraz się nie dam nabrać.-zapewniła się w myślach Kasia.
Weszła do łazienki, a to co zastała to kobieta ze śmierdzącym ciałem i podartymi, brudnymi ubraniami. Zaczęła gonić Kaśkę po całym domu. Dziewczyna wyskoczyła przez okno i pobiegła na najbliższą komendę policji. Ok. godz. 5 rano pojechali pod dom.
-To tutaj. W środku jest  kobieta, która mnie goniła i jeszcze... i jeszcze...-mówiła dzieczyna.
-Proszę się uspokoić. Zaraz to sprawdzimy.-odpowiedział [policjant.
Weszli do domu i zobaczyli...  nic  nie zobaczyli. Przed domem jeden z policjantów  potknął się o starą trumnę. Wyglądała na trumnę z około XIX w. Była otwarta, a w środku b yła tylko kartka z napisem "jeszcze kiedyś wrócę...". Prawdopodobnie to mógł być zombie.

Zdjęcie zombie make-up ;)

Zombie...

A to ostatnie zdjęcie nwm jak skomentować.... ;)

piątek, 6 grudnia 2013

Jak się uratować? #2

Mama z brzękiem postawiła talerz z kawałkami arbuza na stoliczku nocnym koło łóżka Ali. Dziewczynka od wczorajszej nocy zbledła bardzo. -Kochanie, powiedz co ta kobieta dokładnie ci powiedziała? Mama usiadła na brzegu łóżka i pogłaskała dziewczynkę po włosach. - Też tam byłaś. Powinnaś wiedzieć skoro też to usłyszałaś... - Posłuchaj dziecko, ona każdemu mówi co innego. Potrafisz sobie przypomnieć co powiedziała? Jedenastolatka odwlekała odpowiedź chociaż doskonale pamiętała jej monolog co do słowa. -Muszę uwolnić iluś tam nie-nieboszczyków i za pomocą zaklęcia ożywić ich duszę. Zasmucona Alicja poszła do łazienki. Poprawiła swoje włosy. W tle zauważyła jaką dziewczynę która uśmiechała się okrutnie za chwilę była tuż przy niej. Za moment dobierała się już do jej karku a potem ból w nodze i zadyszana dziewczynka obudziła się. Na zegarku stojącym obok jej łóżka wybiła 22.00 znów ta przeklęta godzina. "Cholera! Co ja mam za pecha". Dziewczynka wyszła spod kołdry i usłyszała szelest a za chwilę jakby miękki kobiecy głos. ''24 godziny, albo lina poderwie cię do góry, ból cie uśmierci...'' Alicja przełknęła ślinę i dostała nagłego skurczu łydki. Szybko pobiegła do łazienki i ochlapała twarz zimną wodą. Usiadła płacząc. Jej ciemne włosy opadły na oczy i zwilżyły się od łez. ''A może ja... ja się uratuję? Co wtedy?!Wtedy pójdzie w dal ty stara, podła'' Alicja pieścią uderzyła lustro i rozbiła je na miliard małych kawałeczków. Ból był okropny ale nie widziała żadnych urazów. Czyżby zanikała? Jak powietrze, jak duch? Co w nią wogule wstąpiło. Rodzice i cała służba wnet zbiegła się do łazienki. - Kochana nic ci nie jest? Matulka pocałowała swą latorośle prosto w czoło i dodała - Nie martw się. Nie płacz. Będzie dobrze... Mama zaczęła płakać obejmując jej chudą i drobną sylwetkę. Byłoby fajnie, ale nie wiadomo czy to możliwe... - Ja muszę tam wrócić. Nie dam sobie nic odebrać po prostu. Uda mi się. Wierzę w to. Wszyscy zdziwienie odwagą i pewnością zwykle tchórzliwej i cichej istotki odsunęli się i mimowolnie otwarli jej drzwi. Ala wbiegła na strych w tempie natychmiastowym. W sali w której dobę temu dowiedziała się o tym co ma ją spotkać, zwinęła do reklamówki i pobiegła dalej. Pod ścianą znalazła topór i kilof. Wzięła je odważnie i kilofem rozwaliła mur w środku były stare kości co przeraziło dziewczynkę, bo znała takie coś tylko z horrorów. Toporem podwadziła kości i wypadły na podłogę murowaną. Dziewczynka znalazła takich sześć. Nie pamiętała dobrze ile ma ich być ale coś mówiło jej że dziewięć. Jednego z nich znalazła nad dziwnym łożem prawdopodobnie dla szczurów doświadczalnych zaklęć, albo właśnie dla ofiar na inną ''grę''. Jeszcze dwa . Dziewczynka przebiegła się po strychu dwa razy a rumieńce oblały jej zbladłe przez ostatnie dni policzki. Dziewczynka uderzyła kilofem w jedną z nielicznych miejsc których nie zniszczyła w poszukiwaniu trupów. ''Zostało Ci pięć godzin'' Usłyszała znów a skurcz w nodze powrócił. Alicja, skup się. Dziewczynka poklepała się po głowie, aby rozbudzić się bardziej. Uderzyła kilofem ze zdwojoną siłą i przedostatnie ciało a właściwie resztki czyli kości wypadły przed jej oczy... jeszcze jedno... dziewczynka robiła się coraz bardziej nerwowa. '' Cztery godziny. Radzę Ci się pospieszyć. '' Ala upadła na ziemię i wrzasnęła prawdopodobnie sama do siebie: '' Odpuść! Odpuść! Dziewczynka wybuchła płaczem i przykłuła twarz do muru. Nie wiedziała jednak, że co gorsze dopiero przyjdzie... Na dziś do wszystko. Ale proszę dajcie jeden komentarz to tyle nie kosztuje!

środa, 4 grudnia 2013

Nie wywołuj wilka z lasu #1

W Londynie mieszkała Alicja. Była ona od zawsze dziewczynką cichą i trzymającą się na uboczu. Mieszkała w ogromnym dworku ponieważ jej rodzice byli szlachetną i nowobogacką rodziną. Miała ona swój ogromny pokój i chociaż rodzice gwarantowali, że oddadzą jej każdy pokój w tym domu jeśli tylko nie będzie próbowała wejść na strych. Ją jednak kusiło. Pewnego dnia wracając ze szkoły zauważyła kobietę zbierającą grzyby. Podeszła do niej ponieważ wydawała jej się dziwnie znajoma. - Dzieńdobry o, pani. Cóż panią sprowadza pod nasz dwór. Kobieta z uśmiechem spojrzała się na nią. - Tajemnica. Tajemnica o której Tobie narazie dziewico nie powinno się mówić. Dziewczynka była jednak zbyt ciekawska aby tak po prostu wzruszyć ramionami i odejść. - Wybaczy pani, bo pewnie na córkę Hrabiego i Hrabiny nie powinnam, ale przysięgam że tajemnica pozostanie tajemnicą. O cóż więc chodzi? - Twoi rodzice zakazali mi mówić. Wybacz, ale nie powiem ani słowa. Kobieta zasuneła ''suwaczek'' na ustach i wsiadła do czerwonego BMW po czym z piskiem opon odjechała. Alicja była na skraju rozwścieczenia ! Jak oni ją mogli traktować tak dziecinnie? Dziś wieczorem, kiedy wszyscy już spali Alicja postanowiła wejść na strych. Ponieważ była bardzo niewielką i drobną budową istotką nie sprawiło jej problemu przecisnąć się między wąskimi drzwiami odsuwanymi pod siłą ręki. Na holu było mnóstwo rupieci z dzieciństwa, starych albumów i większość rzeczy, które pospólstwo kolekcjonowało na ostatnich piętrach swych posiadłości. '' I co tu chować przede mną?'' Zdziwiła się w myślach i miała już zawracać aby przypadkiem nie natknąć się na rodziców ani na kogoś innego, ale ciekawość pchnęła ją dalej. W końcu doszła do ciemnego, oziębłego pokoju w którym stał tylko: stary stół a na nim kilka listów i starodawny telefon i podest na księgę a nad nim zamocowane lustro pod płachtą kurzu. Ładnych parę lat nikt tu nie zaglądał. Alicja zbliżyła się do księgi i wzięła ją do ręki. Ta otworzyła jej się sama na stronie z napisem "Wywoływanie..." Dziewczynka lubiła czytać więc i ten rozdział przeczytała. "Nigdy nie wywołuj wilka z lasu, bo zawsze będzie gorzej niż przedtem... wtedy książka sama zamknęła się a telefon zaczął dzwonić. Alicja zlękła się i schowała pod podestem. Jednak telefon dzwonił już jakieś 10 minut, ale o dziwo nikogo nie zbudził.11 latka z trudem podniosła się z podłogi i odebrała z lekką trudnością. -H-h- halo? - 48 godzin! Słuchaj mnie. Wiem że lubisz gry więc jedną ci zaproponuję! Musisz w ciągu tych 48 godzin uwolnić 9 nieboszczyków drzemiących w tym domu i za pomocą księgi zaklęć ożywić ich duszę. Taka jest moja wola. Jeśli natomiast jej nie spełnisz, wielka i gruba lina podniesie cię do góry tak że z bólu zginiesz. Dziewczynka odłożyła roztrzęsiona słuchawkę. Łzy zaczęły jej spływać po policzkach. Płakała i płakała a jej twarz zmizerniała bardzo. Połknęła słone łzy i ukryła zapłakaną twarz w dłoniach. Po co ja tu przylazłąm? Po co?! Jestem najgorszą idiotką najmożliwszą z głupców, zginę za własną głupotę. "Kto tak powiedział? Jeśli spełnisz moje jedno życzenie zostawię Cię w spokoju"... Usłyszała głos. Siedziała w tym pokoju nie mogąc nic z siebie wykrztusić i oddychając ciężko aż do rana. Około siódmej ostrożnie i cicho aby nikogo nie zbudzić zeszła na dół. - Gdzieś ty była? Szukaliśmy Cię ! Wrzasnęła matka i objęła mocno swoją zagubioną córkę. - To i tak nieważne, bo znowu mnie stracicie. Dziewczynka zaczęła płakać i wtuliła się w maminy sweter z wełny. -
ale o czym ty wogule mówisz? Zapytała mama. - Za czterdzieści osiem godzin wielka lina porwie mnie do góry i z bólu zejdę. Rodzice wymienili zdziwione ale i przerażone spojrzenia. - Byłaś na strychu? Dziewczynka przez gorzkie łzy przytaknęła. Co w końcu ma do stracenia...  Tak więc to będzie historia w kilku częściach a ta jest pierwszą z nich. Mam nadzieję, że się spodobała i liczę na pierwszy komentarz :*

Lusterko prababci

14-sto letnia Sofia została sama w starym domu, który miał już 100 lat. Mieszkała tu całe życie,a dom przechodził z pokolenia na pokolenie. Teraz jej rodzice po śmierci jej dziadków postanowili go sprzedać, ponieważ przynosił im złe wspomnienia. W tej chwili dziewczyna stała tu sama, w dużym pokoju, który należał kiedyś do prababci. Próbowała pogodzić się z myślą, że opuszcza to miejsce, w którym dorastała. Obejrzała każdą ścianę, każde miejsce...
-Będę tęsknić.- powiedziała puszczając po policzku łzę.
Nagle jej uwagę przykuła szafa. Sofia zawsze miała zakaz do dotykania klamki od mebla. Gdy nie było rodziców z wachaniem otworzyła drzwi.
-No cóż, żyje się tylko raz.-pomyślała i natychmiast spojrzała do środka.
Były tam pamiątki po  prababci. Odsunęła kilka pudeł i znalazła przejście, ono było otwarte. Za przejściem mieścił się pokój. Leżały tam najcenniejsze pamiątki po kobiecie. Sofia podniosła małe lusterko wraz z paczką, w której było.
-Sofio, schodź na dół! Odjeżdżamy!-krzyknął Robert, czyli tata 14-sto latki.
-Chwilka! Jeszcze mam jedno pudełko! To... Moje stare zabawki!
Dziewczyna obeszła cały dom dookoła i zeszła z rezygnacją na dół. Obiekt miał stać pusty przez długi czas, bo kuzynka Anny-mamy Sofii kupiła go, ale przeprowadzka będzie za parę miesięcy. Minął rok. Nastolatka przypomniała sobie o pudle, które kiedyś postawiła w starej szafie, którą miała jeszcze  w starym pokoju. Wyjęła wszystko co tam było, czyli: lusterko, stara lalka, około 13 starych gazet i 3 listy. Jej prababcia też miała na imię Sofia. Dziewczyna przeczytała gazety i listy. W każdym licie była groźba, a w jednym z nich było "to lusterko pokaże ci prawdę". Dziewczynka wzięła lalkę i skierowała na nią lusterko. Zamiast lalki w odbiciu był jakiś demon, który się rozpychał po całym kształcie zabawki... Potem spojrzała w swoje odbicie. Nie było tam jej ciała. Była tam jej prababcia z czerwonymi oczami i z krwią na twarzy (kobieta zginęła na wojnie). Na schodach usłyszała pisk jej młodszej siostry- dwuletniej Sary.
-Czego się drzesz?!-krzyknęła zirytowana.
-Boję się. -powiedziało dziecko.
Przez najbliższy tydzień mała rysowała rysunki duchów oraz demonów. Pewnej nocy Sofia zakradła się z  lusterkiem do pokoju dwulatki. Skierowała je na dziecko, które spokojnie spało. W "przyrządzie" zobvaczyła swoją babcię, która za życia mówiła, że widzi duchy i że jest medium. W pewnym momencie w lusterku coś się podniosło, coś tak jakby postać tej babci. Podeszło do Sofii i uderzyła ją z całej siły nożem w glowę. Podobno lusterk krąży nadal. Kto wie czy nie trafi do ciebie...
Niestety nie ma żadnego zdjęcia. ;(

wtorek, 3 grudnia 2013

Sen o przyszłości.

Ostatnio miałam sen o przyszłości. Na początku stałam przy grobie mojej babci, która umarła w 2020 roku. Koło mnie stała moja przyjaciółka, to jasne jak słońce-to Gabrysia. Był rok 2021. Nie ogarnęłam czemu jestem ubrana w jakąś szmatę. wtedy zaczęła się rozmowa:
-Gabi, co się stało? Czemu tu jesteśmy?-zapytałam pełna paniki
-Nie pamiętasz? Chodźmy na spacer, to  wszystko ci przypomnę...
Szłyśmy przez plażę, a pogoda była strasznie dziwna. Słońce miało czerwony  kolor i paliło bardziej niż zwykle. Spojrzałam na telefon. Wyświetlił mi: rok 2021, data 30 luty, godzina 20.30, stpnie Celesjusza 30!
Usiadłyśmy na ławce. Gaba z tajemniczym wyrazem twarzy zaczęła opowiadać:
-Miałyśmy sesję zdjęciową do nowego filmu, w którym gramy.  W grudniu umarła twoja babcia, zmarła z oparzenia słonecznego.  Słońce coraz bardziej zbliża się do ziemi. Z osób, które przetrwały została tylko nasz armia. Dzisiaj cały dzień bredzisz, że widzisz nadziemskie istoty. To pewnie od poparzenia, a ja próbuję cię uratować, bo nigdy tak nie mówiłaś...  Dziś rano gdy poszłaś do łazienki byłaś w jeszcze w tej sukience, a wyszłaś z niej w "szmatach", czyli strzępach sukienki i byłaś cała podrapana.
Miałam lusterko, więc na siebie popatrzyłam. Na twarzy miałam kilka ran, a mój makijarz był rozmazany. Słońce zaczęło się zbliżać.
-Szybko, za mną!- krzykneła Gaba ciągnąc mnie za rękę.
-Ale co robimy, gdzie biegniemy?- zapytałam się w panice.
Wtedy zaczęłam widzieć duchy. Widziałam mojego dziadka, który w realu zmarł w 2010 roku. Słońce cofnęło się i niebo było normalne. Wszystko się wyregulowało, a wtedy wybiła północ. Stała przede mną kobieta, która cęsto mi się śni. Była zakrwawionym stroju itd. ogólnie jej wygląd był straszny. Stanęłam w miejscu, a żadnego człowieka nie było tu widać. Kobieta wzięła mnie za rękę i powiedziała: Ostatnia myśl?
Wtedy pociągnęła mnie i się obudziłam (już w realu). Poczułam, że ktoś siedzi koło mnie, ale tam nikogo nie było, może to przypadek? Może to nie ma żadnego związku z  przyszłością... Na tą porę mogę to nazwać snem o przyszłości. Pewnie to wszystko nic nie znaczyło.

Tak wyglądało to słońce z bliska...
To dzisiaj na tyle, ale się rozpisałam ;)

Piwnica- okrutna tajemnica !

Był ciepły, lipcowy dzień. Dwie przyjaciółki Rachel i Morgana przechadzały się tą samą ulicą obok domków letniskowych w lesie. Były przyjaciółkami od zaledwie dwóch tygodni a jednak wiedziały o sobie prawie wszystko. Obok ich letniskowych domków z drewna stał jeszcze jeden, trzynasty z rzędu domek. Był on pusty prawie od zawsze a przynajmniej odtąd kiedy znaleziono tu różdżkę i tajemniczą księgę oraz całe worki pyłu, który po powąchaniu powodował że ludzie zapadali w śpiączke która prawdopodobnie nigdy się nie kończyła. - To co Morgana, tak jak się umawiałyśmy dzisiaj wieczorem tutaj około dwudziestej, tak? Czarnowłosa dziewczyna o oliwkowej cerze i ciemnej sukience skierowała swe oczy ku przyjaciółce. -Na pewno tEgo chcesz? - A co ty się boisz? Zapytała Rachel, ale jej przyjaciółka, żeby nie wyjść na strachliwą zaprzeczyła. Wieczór był chłodny, księżyc zaćmiony więc było jeszcze bardziej upiornie. - Dobra to chodź! Obydwie uchyliły drewniane drzwi i wtargnęły do środka. Wnętrze było bardzo zaniedbane a na rozdrapanej, rozwalonej kanapie leżał jakiś czarny fartuszek poplamiony czymś czerwonym. Morgana wzięła go do góry, ale kiedy czerwona "maź" zaczęła po nim spływać z ochydy i przestraszenie odrzuciła go z powrotem na miejsce. - Chodźmy do piwnicy. Tutaj to każdy mięczak se da radę. Rachel pobiegła schodami na dół, ale jej przyjaciółka postanowiła dołączyć do niej dopiero kiedy zbada coś co wydawało jej się dziwne. Na stole leżała kartka a na niej napisane "-Ktokolwiek odważy się pokonać odległość schodów i naruszy mój własny spokój zostanie wygnany do piekła a klątwa będzie ciążyć nad jego najbliższymi lub pomocnikami " Wystraszona Morgana zawołała prędko swoją kumpelę, lecz bez skutku. Odpowiedzi już nie usłyszała. Zrzuciła kartkę i wybiegła poza dom a tam stał pewien starzec ledwo już dowidzący. - Ta- Ta- Tamten dom... dodała dziewczynka i z roztrzęsionymi wargami rozpłakała się. Moja przyjaciółka, nie wiem czy żyje... muszę tam wracać i ją ratować. - Stój piękne dziewczę! Krzyknął starzec jakby z zsurowym zakazem. - Jeśli ona zginęła w mrocznych odchłaniach piwnicy to oznacza że nie wyjdzie. Stamtąd nie ma wyjścia. Na tym właśnie polega JEJ zemsta. Zabiera tam ciekawskich ludzi, najczęściej młodzież jednak czasem dorosłych i zamyka na zawsze dopóki nie zgniją na dobre a potem.. potem nie wiem co robi z ich ciałami. Pewnie to co jej się żywnie podoba. - Coś pan jeszcze wie? Zapytała dziewczynka rozemocjonowana. - Wiem że jest to czarnowłosa dziewczynka imieniem Morgana o migdałowych oczach jak twoje wogule podobna do Ciebie, młoda dzieweczko. Morgana wystraszona tymi słowami zawróciła się i pobiegła do domu. Szybko i zwinnie dobiegła do schodów i w dół do piwnicy. Tam zauważyła leżącą Rachel z mnóstwem siniaków i zadrapań oraz z jedną ogromną raną, jakby rozcięciem na szyi. -To okropne! Gdzie jesteś zła i okrutna osobo, duchu wcielony i dlaczego to robisz. Wtedy na przeciw ustała z poprzedzeniem lodowatej chmury powietrza dziewczynka wyglądająca identycznie jak ona. - Otóż mogę Ci wytłumaczyć. Morgana przestraszona, że ta okrutna osoba wygląda jak ona i nie trudno je pomylić odbiegła ze łzami w oczach. - Ta piwnica... tutaj się wychowałam, kiedy rodzice mnie pożucili bo uprawiałam czarną magię. Byłam czarownicą i nadal nią jestem. Tutaj jest mój dom i nikt nie zostanie oszczędzony póki ja tu rezyduję.  Ty także stąd żywa nie wyjdziesz. Wtedy do piwnicy wbiegł wilk. Piękne to było zwierze i majesttyczne aczkolwiek z równie agresywnymi oczami jak właścicielka. - Za to że tu wtargłaś, kara będzie sroga. Wilku, odgryź jej nogi i twarz... I tak skończyła się historia o piwnicy... Do tej pory jest tam tak upiornie a każdy kto próbuję wejść nie wychodzi.  Ta historia jest legendą i jest w niej ziarnko prawdy, ale ja wierzę że jednak nie powinno się wchodzić do opuszczonych i ciemnych piwnic, samotnie.
A tak miej więcej piwnica wygląda !

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Najtajemniczejsza z historii

Trochę ostatnio zamiast historii co jest tematem tego bloga pisałyśmy o tajemniczych osobach, ich historiach i życiorysie ale dzisiaj usłyszałam historie która zdażyła się na prawdę i chcę Wam ją przedstawić. We wsi w Kanadzie podczas burzy do domu wracała pewna kobieta w podeszłym wieku- na imię jej było Erin. Podczas powrotu rozpętał się istny huragan. Kobieta jechała wielkim towarowym samochodem, który wcześniej należał do jej babki która obecnie nie żyje. Dojeżdżając do domu miała wrażenie, że w jej szyby uderza coś jabłkami. Kiedy kobieta weszła do domu mocno poczuła sosnę a raczej sosnowe perfumy, którymi pryskała się babcia tej kobiety. Tymczasem córka siedziała nad biurkiem i męczyła się z lekcjami. Wtedy jej białe, koronkowe zasłony rozwiał wiatr. Dziewczynka spojrzała za okno i jakby zobaczyła ciemnego, perskiego kota który zdechł kilka dni po śmierci jej babci i oprócz tego należał do nie. Margaret, bo tak dziewczynka miała na imię bardzo przestraszona upewniając się czy kot wciąż jest na drzewie pobiegła do Ally'ego swoje przyszywanego, brata który zawsze był sceptycznie nastawiony do spraw paranormalnych. -Ally. Widziałam Puerta. Dodał dziewczynka, kiedy on kopiąc bez celu piłkę zaśmiał się ze słów młodszej siostry i popukał się w głowę dodając: - Kobieto, czy ty siebie słyszysz? Rozumiem że tęsknisz za babcią i Puertem ale chyba jeszcze nie ześwirowałaś. - Ally ja mówię prawdę, proszę chociaż zobacz. Dziewczynka pociągnęła go za rękę i spojrzała w jego niebieskie oczy. Wtedy koło drzwi przeleciał wiatr a drzwi delikatnie się uchyliły. Dzieci wymieniły zaniepokojone spojrzenia, Ally utrzymując że duchy nie istnieją poszedł aby udowodnić to swojej siostrze. - To tylko wiatr. -Ale miałeś stracha. Zaśmiała się Margaret i pociągnęła brata do swojego pokoju. Chłopak odsunął zasłonę i poczuł mocną sosnę. Wtedy jakiś cień zeskoczył z drzewa. Serce Ally'ego zabiło żywo. - No nieźle sobie pogrywasz, ale nigdy mi nie udowodnisz, że te Twoje duchy istnieją. A pozatym czemu tu tak nasmrodziłaś sosnowym dezodorantem. -Ale ja nic nie zrobiłam! Dodała Margaret rozkładając ramiona. Chłopak jakby z miną focha odszedł do swojego pokoju. -Nie chcesz mnie słuchać. Ale jeszcze uwierzysz. Dodała tajemniczym, jakby zahipnotyzowanym głosem 10-latka. Brat jednak ani drgnął chociaż aż do wieczora nie mógł przestać myśleć o tym co zobaczył, usłyszał i poczuł. Na kolacji nie tylko on ale i siostra nie odezwali się ani słowem. - Jakiś problem? Zapytała w końcu mama nie poznając swoich zazwyczaj gadatliwych i rozbrykanych dzieciaków. Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko jakby pogrążona patrzyła się na portret babci ze swoim kotem z czasów młodości. - Źle się czujecie? Powtórzyła jeszcze głośniej mama. W końcu Ally odezwał się jakby szukając oparcia w swojej siostrze. Ale jej reakcja zdziwiła go bardzo - Nie po prostu musicie wytłumaczyć swojej córce, że duchy nie istnieją, bo ona chyba zbyt sie zaczytała w horrorach i nasmrodziła w swoim pokoju sosną i gada, że widziała Puerta. Przecież to absurd, duchy nie istnie... Margaret wstała od stołu i uderzyła pięścią o stół. - Nic nie wiesz! Duchy istnieją i nawet są z nami teraz. Czuję obecność. Jest ich mnóstwo. Oni nas potrzebują słyszycie?! Potrzebują! Chcecie ich zawieść? I mnie? Nie radziłabym ... Dziewczynka poszła na górę i zamknęła drzwi w swoim pokoju. - Chyba czas na wizytę u specjalisty. Jest z nią już na prawdę nie tak. Dodał ojciec i wszyscy wstali od stołu. Kiedy matka córki postanowiła porozmawiać z nią o tym co odczuwa i wytłumaczyć jej że to tylko krój jej wyobraźni, ona wyszła i zapytała się najpierw łagodnie - Cóż się matko stało? Również za babcią zatęskniłaś? Zapytała opierając się o framugę drzwi. - Kochanie, posłuchaj mnie. Wiem, że miałaś silną więź z babcią i to dla Ciebie wielki ból jak i dla całej naszej rodziny, ale musisz zrozumieć, że żadne duchy nie istnieją. Te słowa Margaret rozwścieczyły jeszcze bardziej. - Nic nie wiesz! Nic a nic nie rozumiesz! Zachowujesz się jak... jak owca. Babcia nas potrzebuje, jesteś okrutna, okrutna ! Dziewczynka zatrzasnęła matce drzwi przed oczami. Za chwilę dołączył do niej mąż. -Mamy wizytę za trzy dni, mam tylko nadzieję, że to nie będzie za późno. Kobieta ze łzami w oczach oparła się o ramie swojego męża i zaczęła płakać. Rankiem nic się nie poprawiło. Wręcz rodzice Margaret zostali wezwani do dyrektora z powodu tajemniczego zachowania dziewczynki. O osiemnastej wszyscy znów wrócili do domu. Na podwórko choć było pusto i cicho, bo słychać było tylko skomlenie psów ze wsi i cykanie świerszczy, Margie ustanęła na chwilę i wpatrzona w ciemność rzekła. - To czas. Już niedługo. Tak, tak, taak! Nikt się nie dopytywał o co chodzi z Margaret było jeszcze gorzej niż dnia poprzdniego. Kiedy rano, w sobotę mieli odwiedzić psychologa specjalistę, w łóżku zastali swą córkę lecz już nie żyjącą. Matka Margaret pogrążyła się w głębokiej żałobie a sprawa nie pozostała wyjaśniona. Do tej pory jednak podobno po domu kursuje nie tylko pachnąca sosną dusza baci ale i zabłąkana i płacząca Margaret.No to by było na tylę. Chciałabym jeszcze abyście rozmyślili się zanim chcielibyście się pogrążyć jak ona i nie wierzyli tak w duchy zacięcie bo może się to źle skończyć. A i dziękuję za wszystkie te wyświetlenia. Dzisiaj bez zdjęć, bo nie mam jak ich dodać ;)