poniedziałek, 2 grudnia 2013
Najtajemniczejsza z historii
Trochę ostatnio zamiast historii co jest tematem tego bloga pisałyśmy o tajemniczych osobach, ich historiach i życiorysie ale dzisiaj usłyszałam historie która zdażyła się na prawdę i chcę Wam ją przedstawić. We wsi w Kanadzie podczas burzy do domu wracała pewna kobieta w podeszłym wieku- na imię jej było Erin. Podczas powrotu rozpętał się istny huragan. Kobieta jechała wielkim towarowym samochodem, który wcześniej należał do jej babki która obecnie nie żyje. Dojeżdżając do domu miała wrażenie, że w jej szyby uderza coś jabłkami. Kiedy kobieta weszła do domu mocno poczuła sosnę a raczej sosnowe perfumy, którymi pryskała się babcia tej kobiety. Tymczasem córka siedziała nad biurkiem i męczyła się z lekcjami. Wtedy jej białe, koronkowe zasłony rozwiał wiatr. Dziewczynka spojrzała za okno i jakby zobaczyła ciemnego, perskiego kota który zdechł kilka dni po śmierci jej babci i oprócz tego należał do nie. Margaret, bo tak dziewczynka miała na imię bardzo przestraszona upewniając się czy kot wciąż jest na drzewie pobiegła do Ally'ego swoje przyszywanego, brata który zawsze był sceptycznie nastawiony do spraw paranormalnych. -Ally. Widziałam Puerta. Dodał dziewczynka, kiedy on kopiąc bez celu piłkę zaśmiał się ze słów młodszej siostry i popukał się w głowę dodając: - Kobieto, czy ty siebie słyszysz? Rozumiem że tęsknisz za babcią i Puertem ale chyba jeszcze nie ześwirowałaś. - Ally ja mówię prawdę, proszę chociaż zobacz. Dziewczynka pociągnęła go za rękę i spojrzała w jego niebieskie oczy. Wtedy koło drzwi przeleciał wiatr a drzwi delikatnie się uchyliły. Dzieci wymieniły zaniepokojone spojrzenia, Ally utrzymując że duchy nie istnieją poszedł aby udowodnić to swojej siostrze. - To tylko wiatr. -Ale miałeś stracha. Zaśmiała się Margaret i pociągnęła brata do swojego pokoju. Chłopak odsunął zasłonę i poczuł mocną sosnę. Wtedy jakiś cień zeskoczył z drzewa. Serce Ally'ego zabiło żywo. - No nieźle sobie pogrywasz, ale nigdy mi nie udowodnisz, że te Twoje duchy istnieją. A pozatym czemu tu tak nasmrodziłaś sosnowym dezodorantem. -Ale ja nic nie zrobiłam! Dodała Margaret rozkładając ramiona. Chłopak jakby z miną focha odszedł do swojego pokoju. -Nie chcesz mnie słuchać. Ale jeszcze uwierzysz. Dodała tajemniczym, jakby zahipnotyzowanym głosem 10-latka. Brat jednak ani drgnął chociaż aż do wieczora nie mógł przestać myśleć o tym co zobaczył, usłyszał i poczuł. Na kolacji nie tylko on ale i siostra nie odezwali się ani słowem. - Jakiś problem? Zapytała w końcu mama nie poznając swoich zazwyczaj gadatliwych i rozbrykanych dzieciaków. Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko jakby pogrążona patrzyła się na portret babci ze swoim kotem z czasów młodości. - Źle się czujecie? Powtórzyła jeszcze głośniej mama. W końcu Ally odezwał się jakby szukając oparcia w swojej siostrze. Ale jej reakcja zdziwiła go bardzo - Nie po prostu musicie wytłumaczyć swojej córce, że duchy nie istnieją, bo ona chyba zbyt sie zaczytała w horrorach i nasmrodziła w swoim pokoju sosną i gada, że widziała Puerta. Przecież to absurd, duchy nie istnie... Margaret wstała od stołu i uderzyła pięścią o stół. - Nic nie wiesz! Duchy istnieją i nawet są z nami teraz. Czuję obecność. Jest ich mnóstwo. Oni nas potrzebują słyszycie?! Potrzebują! Chcecie ich zawieść? I mnie? Nie radziłabym ... Dziewczynka poszła na górę i zamknęła drzwi w swoim pokoju. - Chyba czas na wizytę u specjalisty. Jest z nią już na prawdę nie tak. Dodał ojciec i wszyscy wstali od stołu. Kiedy matka córki postanowiła porozmawiać z nią o tym co odczuwa i wytłumaczyć jej że to tylko krój jej wyobraźni, ona wyszła i zapytała się najpierw łagodnie - Cóż się matko stało? Również za babcią zatęskniłaś? Zapytała opierając się o framugę drzwi. - Kochanie, posłuchaj mnie. Wiem, że miałaś silną więź z babcią i to dla Ciebie wielki ból jak i dla całej naszej rodziny, ale musisz zrozumieć, że żadne duchy nie istnieją. Te słowa Margaret rozwścieczyły jeszcze bardziej. - Nic nie wiesz! Nic a nic nie rozumiesz! Zachowujesz się jak... jak owca. Babcia nas potrzebuje, jesteś okrutna, okrutna ! Dziewczynka zatrzasnęła matce drzwi przed oczami. Za chwilę dołączył do niej mąż. -Mamy wizytę za trzy dni, mam tylko nadzieję, że to nie będzie za późno. Kobieta ze łzami w oczach oparła się o ramie swojego męża i zaczęła płakać. Rankiem nic się nie poprawiło. Wręcz rodzice Margaret zostali wezwani do dyrektora z powodu tajemniczego zachowania dziewczynki. O osiemnastej wszyscy znów wrócili do domu. Na podwórko choć było pusto i cicho, bo słychać było tylko skomlenie psów ze wsi i cykanie świerszczy, Margie ustanęła na chwilę i wpatrzona w ciemność rzekła. - To czas. Już niedługo. Tak, tak, taak! Nikt się nie dopytywał o co chodzi z Margaret było jeszcze gorzej niż dnia poprzdniego. Kiedy rano, w sobotę mieli odwiedzić psychologa specjalistę, w łóżku zastali swą córkę lecz już nie żyjącą. Matka Margaret pogrążyła się w głębokiej żałobie a sprawa nie pozostała wyjaśniona. Do tej pory jednak podobno po domu kursuje nie tylko pachnąca sosną dusza baci ale i zabłąkana i płacząca Margaret.No to by było na tylę. Chciałabym jeszcze abyście rozmyślili się zanim chcielibyście się pogrążyć jak ona i nie wierzyli tak w duchy zacięcie bo może się to źle skończyć. A i dziękuję za wszystkie te wyświetlenia. Dzisiaj bez zdjęć, bo nie mam jak ich dodać ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz