piątek, 6 grudnia 2013
Jak się uratować? #2
Mama z brzękiem postawiła talerz z kawałkami arbuza na stoliczku nocnym koło łóżka Ali. Dziewczynka od wczorajszej nocy zbledła bardzo. -Kochanie, powiedz co ta kobieta dokładnie ci powiedziała? Mama usiadła na brzegu łóżka i pogłaskała dziewczynkę po włosach. - Też tam byłaś. Powinnaś wiedzieć skoro też to usłyszałaś... - Posłuchaj dziecko, ona każdemu mówi co innego. Potrafisz sobie przypomnieć co powiedziała? Jedenastolatka odwlekała odpowiedź chociaż doskonale pamiętała jej monolog co do słowa. -Muszę uwolnić iluś tam nie-nieboszczyków i za pomocą zaklęcia ożywić ich duszę. Zasmucona Alicja poszła do łazienki. Poprawiła swoje włosy. W tle zauważyła jaką dziewczynę która uśmiechała się okrutnie za chwilę była tuż przy niej. Za moment dobierała się już do jej karku a potem ból w nodze i zadyszana dziewczynka obudziła się. Na zegarku stojącym obok jej łóżka wybiła 22.00 znów ta przeklęta godzina. "Cholera! Co ja mam za pecha". Dziewczynka wyszła spod kołdry i usłyszała szelest a za chwilę jakby miękki kobiecy głos. ''24 godziny, albo lina poderwie cię do góry, ból cie uśmierci...'' Alicja przełknęła ślinę i dostała nagłego skurczu łydki. Szybko pobiegła do łazienki i ochlapała twarz zimną wodą. Usiadła płacząc. Jej ciemne włosy opadły na oczy i zwilżyły się od łez. ''A może ja... ja się uratuję? Co wtedy?!Wtedy pójdzie w dal ty stara, podła'' Alicja pieścią uderzyła lustro i rozbiła je na miliard małych kawałeczków. Ból był okropny ale nie widziała żadnych urazów. Czyżby zanikała? Jak powietrze, jak duch? Co w nią wogule wstąpiło. Rodzice i cała służba wnet zbiegła się do łazienki. - Kochana nic ci nie jest? Matulka pocałowała swą latorośle prosto w czoło i dodała - Nie martw się. Nie płacz. Będzie dobrze... Mama zaczęła płakać obejmując jej chudą i drobną sylwetkę. Byłoby fajnie, ale nie wiadomo czy to możliwe... - Ja muszę tam wrócić. Nie dam sobie nic odebrać po prostu. Uda mi się. Wierzę w to. Wszyscy zdziwienie odwagą i pewnością zwykle tchórzliwej i cichej istotki odsunęli się i mimowolnie otwarli jej drzwi. Ala wbiegła na strych w tempie natychmiastowym. W sali w której dobę temu dowiedziała się o tym co ma ją spotkać, zwinęła do reklamówki i pobiegła dalej. Pod ścianą znalazła topór i kilof. Wzięła je odważnie i kilofem rozwaliła mur w środku były stare kości co przeraziło dziewczynkę, bo znała takie coś tylko z horrorów. Toporem podwadziła kości i wypadły na podłogę murowaną. Dziewczynka znalazła takich sześć. Nie pamiętała dobrze ile ma ich być ale coś mówiło jej że dziewięć. Jednego z nich znalazła nad dziwnym łożem prawdopodobnie dla szczurów doświadczalnych zaklęć, albo właśnie dla ofiar na inną ''grę''. Jeszcze dwa . Dziewczynka przebiegła się po strychu dwa razy a rumieńce oblały jej zbladłe przez ostatnie dni policzki. Dziewczynka uderzyła kilofem w jedną z nielicznych miejsc których nie zniszczyła w poszukiwaniu trupów. ''Zostało Ci pięć godzin'' Usłyszała znów a skurcz w nodze powrócił. Alicja, skup się. Dziewczynka poklepała się po głowie, aby rozbudzić się bardziej. Uderzyła kilofem ze zdwojoną siłą i przedostatnie ciało a właściwie resztki czyli kości wypadły przed jej oczy... jeszcze jedno... dziewczynka robiła się coraz bardziej nerwowa. '' Cztery godziny. Radzę Ci się pospieszyć. '' Ala upadła na ziemię i wrzasnęła prawdopodobnie sama do siebie: '' Odpuść! Odpuść! Dziewczynka wybuchła płaczem i przykłuła twarz do muru. Nie wiedziała jednak, że co gorsze dopiero przyjdzie... Na dziś do wszystko. Ale proszę dajcie jeden komentarz to tyle nie kosztuje!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz